Dwa lata temu napisałem teksty o japońskich rzeczach, które fajnie byłoby mieć w Polsce oraz o takich, których bym nie chciał. Dziś zajmiemy się tematem rzeczy, stereotypowo lub mniej stereotypowo utożsamianych z Krajem Kwitnącej Wiśni, które w naszym kraju mamy.
Kiedy byłem mały pewien polityk obiecywał nam, że zrobi z Polski drugą Japonię. Zobaczymy, co mu wyszło.:
10) Czas pracy:
Polacy należą do jednych z najbardziej zapracowanych narodów świata. Przeciętny, roczny czas pracy w naszym kraju według danych OECD wynosi 1918 godzin i jest szóstym wynikiem na świecie. Pod tym względem wyprzedzamy większość krajów nie tylko Europy, ale też Azji (wyjątek stanowią Koreańczycy).
Tak naprawdę spędzamy w pracy więcej czasu, niż znani z pracowitości Japończycy, którzy poświęcają jej statystycznie 1735 godzin. Co oznacza, że mają od nas o ponad 10 procent więcej czasu wolnego.
Moje wyobrażenie o świecie właśnie runęło.
9) Dzietność
Ponownie: Japonia należy do najszybciej wyludniających się krajów świata, a stopień dzietności wynoszący 1,4 dziecka na kobietę nie umożliwia jej biologicznej wymiany pokoleń. W rezultacie jak wiadomo nie od dziś państwo to wyludnia się.
Podobnie jak Polska, przy czym ponownie bijemy tu naszych wschodnich braci na głowę, bowiem współczynnik dzietności w Kraju Bociana wynosi 1,3 dziecka na kobietę. Oznacza to, że starzejemy się i wymieramy o trzydzieści procent szybciej od nich.
8) Koszta życia:
W 2011 roku Tokyo było szóstym, najdroższym dla obcokrajowców miastem świata. Nie jest to zaskakujący wynik, jednak myślę, że my, Polacy nie mamy się czego wstydzić. W tym samym roku Warszawa zajęła bowiem miejsce trzecie.
Od tego momentu oczywiście upłynął szmat czasu i obecnie żadne z tych miast nie łapie się do pierwszej dziesiątki. Nie zmienia to faktu, że zarówno mieszkania w Japonii są małe i drogie, jak i w Polsce są małe i drogie.
7) Przemysł growy
W obydwu krajach ważnym segmentem gospodarki jest przemysł elektronicznej rozrywki. Przykładowo w Polsce CD-Project odpowiada za pięć procent eksportu do USA.
Prawdę mówiąc trochę nie wiem co o tym myśleć.
Z jednej strony wskazuje to jasno jak marny jest nasz bilans handlowy w wymianie Polska-USA.
Z drugiej powiedzmy sobie szczerze: Wiedźmin 3, uważany za najlepiej ocenianą grę wszechczasów jest akurat produktem udanym. Od jakiegoś czasu możemy też obserwować znaczący rozwój sektora gier komputerowych w Polsce. Akurat w tej dziedzinie mamy szanse stać się znaczącym graczem. Tym bardziej, że obecnie posiadamy już kilka, znaczących i cenionych w branży spółek, a sam CD Project stwierdził niedawno, że ma ambicje w ciągu następnych pięciu dołączyć do top 3 najwyżej wycenianych spółek growych na świecie (obecne top 3 to Activision Blizzard, EA oraz Konami).
6) Przemysł robotów i informatyczny:
Całkiem bez żartów: w Polsce mamy bardzo dobry i mający duże szanse na rozwój sektor technologiczny. Już w tradycyjnej informatyce mamy bardzo mocną pozycję i światową renomę, choć niestety nasze talenty są w większości podkupywane przez obce firmy.
Trochę inaczej wygląda sytuacja w wypadku sektora bankowości elektronicznej i drukarek 3D, gdzie Polska jest obecnie jednym z liderów rynku. Podobnie wygląda sytuacja w wypadku przemysłu dronów, na którym (przynajmniej według ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina) nasz kraj zajmuje trzecie miejsce na świecie, po USA i Izrealu.
Całkiem ciekawie wygląda też kolejny pionierski rynek, czyli robo-górnictwo. KGHM całkiem na serio rozwija obecnie projekt kosmicznego robota górniczego, który ma zostać wysłany w kosmos do roku 2043 oraz tak zwanej „kopalni neuronowej” czyli całkowicie zrobotyzowanej, w której ludzie nie będą schodzić pod ziemię.
5) Stoczyliśmy wojnę
11 grudnia 1941 roku Rzeczpospolita Polska wypowiedziała wojnę Cesarstwu Japonii. Był to jedyny taki przypadek w XX wieku.
Konflikt toczył się szesnaście lat, do momentu, aż 8 lutego 1957 roku Polska i Japonia nie zawarły pokoju, obustronnie uznając wojnę za nieporozumienie.
Wojna skończyła się więc szczęśliwie, tym bardziej, że w trakcie całego jej trwania ani razu nie doszło do starcia zbrojnego, nikt nie zginął, obie strony utrzymywały wzajemne stosunki dyplomatyczne oraz przez znaczą jego część handlowały ze sobą.
4) Przemysł filmów animowanych:
Dobra, jest to opinia nieco na wyrost, niemniej jednak Polska ma szanse rozwinąć naprawdę sensowny przemysł filmu animowanego. I nie mam tu na myśli łódzkiego Se-Ma-For, choć nie da się ukryć, że jest to studio niezłe.
Ja osobiście większe nadzieje wiążę raczej z Platige Image Tomasza Bagińskiego. W prawdzie obecnie znane jest ono głównie z kręcenia reklam, cinematików do gier oraz shortów (jak np. słynna „Katedra”) jednak nie da się ukryć, że Bagiński ma większe ambicje. Idea pełnometrażowego filmu wojennego / science fiction „Hardkor 44” niestety nie wypaliła z braku chętnych inwestorów (osobiście nie byłem jej zwolennikiem, ale prawdę mówiąc wolałbym ten film niż kolejną nieśmieszną komedię) jednak reżyser się nie poddaje.
Teraz słuchy krążą o serializacji „Wiedźmina”.
3) Bullshido i wojowników Z
Jak powszechnie wiadomo: Japońscy wojownicy nazywani samurajami potrafili skakać na 10 metrów w powietrze, ciskać ogniste pociski, odbijać kule swoimi mieczami oraz przecinać pancerze wrażych robotów kroczących.
Jak wiadomo mniej powszechnie polscy (a ściślej: lechiccy) wojownicy zwani husarami również potrafili odbijać kule swoimi szablami oraz przecinać pancerze wrogich mechów, do tego sami byli kuloodoporni, płoszyli nieprzyjacielskie konie szumem swych potężnych skrzydeł, a ich szarży nie powstrzymywał nawet fakt, że na lance mieli nabitych czterech Turków jak na rożen…
Wiedzą dostępną jedynie dla bywalców sebikowych for i grup na Facebooku (oraz czytelników grupy Historyczne Bzdury) jest fakt, że Polska wygrałaby II Wojnę Światową już pierwszego września, gdyby do walki posłała choć jedną dywizję husarii. Niestety nie zrobiła tego i poszło jak poszło.
2) Agencję kosmiczną
Polska Agencja Kosmiczna na pierwszy rzut oka brzmi jak kolejny przejaw narodowej megalomanii, ale nie da się ukryć, że pomysł jest perspektywiczny, a sama idea jakoś tam funkcjonuje. Powiedzmy sobie bowiem szczerze: eksploracja kosmosu jest koniecznością, a w dobie nanosatelitów i prywatnych firm wystrzeliwujących rakiety nie jest też tak wielkim wyzwaniem, jak pięćdziesiąt lat temu.
Biorąc pod uwagę fakt, że prywatne firmy (jak KGHM i jego kosmiczny robot) też wyrażają tym zainteresowanie sprawa być może ma ręce i nogi.
1) Mikado Wschodzącego Słońca
Japończycy mają Cesarza. Tak naprawdę nie wiadomo po co. Zasadniczo jego rola skupia się na: przyznawaniu honorów i rozdawaniu orderów, przyjmowaniu obcych ambasadorów i ministrów, ratyfikowaniu umów międzynarodowych i zatwierdzaniu dokumentów stworzonych przez kogoś innego. Do tego jeszcze dysponuje także prawem łaski.
Kiedyś był bogiem, ale zrezygnował.
W polskich warunkach Mikado Wschodzącego Słońca jest nową instytucją, kontynuującą tradycje wcześniejszego urzędnika, zwanego „prezydentem” liczącą sobie nie więcej niż kilka miesięcy. Jego funkcje są bardzo podobne i skupiają się głównie na podpisywaniu uchwał wymyślonych i zatwierdzonych przez kogoś innego.
Kiedyś był głową państwa, obecnie stanowi namiestnika boskiego prezesa na Ziemi.
Hmm, dosyć dobrze wiadomo, jaka jest rola cesarza w Japonii – jest to osoba reprezentująca sobą godność i majestat państwa oraz symbol ciągłości jego historii oraz kultury. Nie naśmiewałbym się z tej funkcji. Cesarz jest ważny, ponieważ jest ważny dla Japończyków.
W Polsce urząd prezydenta polega głównie na tym samym, do tego dochodzą pewne uprawnienia w kontrolowaniu innych organów władzy. Na tym główny problem polega, że Duda, w kompletnym przeciwieństwie do Akihito, sprowadził tę godność do poziomu rynsztoka.
Nie zgodzę się co do cesarza – jest on ostoją tradycji (wedle Japończyków grubo ponad 1000 lat na tronie siedzi jedna dynastia) i symbolem, który faktycznie jednoczy naród. Duda jednoczy co najwyżej zwolenników jednej partii.
Zaś zapomniałeś o sushi.
Wojownicy Z i bullshido to punkt wspólny z właściwie każdym narodem na świecie. Japończycy (podobnie jak np Anglicy) różnią się od nas tym że lepiej sprzedali swoje mity.
A prezydent… Cóż. Zawsze u nas było tak że kiedy prezydent był z obozu rządzącego zostawał figurantem. Jeśli znajdował się w obozie przeciwnym to pozostawało mu tylko dogadanie się lub rzucanie kłód pod nogi rządowi. Taka nasz nadwiślańska bieda-wersja kohabitacji. No ale taki mamy ustrój. Jedyne co jest moim zdaniem nowością to czasami burackie zachowanie własnego obozu wobec Dudy. Jego poprzednika też lekceważono, ale nikt (przynajmniej o ile pamiętam) nie pozwalał sobie na to tak jawnie jak jego ekscelencja prezes.
„Tak naprawdę spędzamy w pracy więcej czasu, niż znani z pracowitości Japończycy, którzy poświęcają jej statystycznie 1735 godzin. Co oznacza, że mają od nas o ponad 10 procent więcej czasu wolnego”
Tyle, że dzięki Bogu, nie mamy jeszcze ich spaczonej mentalności i tę harówę traktujemy jak dopust, którego najchętniej byśmy uniknęli, a nie Misję Życiową. Choć i nas są osoby o japońskim podejściu, kiedyś o tym pisałem, a ostatnio miałem przykład. Jestem na drugim dniu urlopu (normalnie pracuję średnio 9h dziennie plus dwugodzinne dojazdy) i krewna mnie pyta „Ale dobrze Ci na tym urlopie? Nie tęsknisz za pracą?”.
„W obydwu krajach ważnym segmentem gospodarki jest przemysł elektronicznej rozrywki. Przykładowo w Polsce CD-Project odpowiada za pięć procent eksportu do USA”
Z tymże Japończycy chyba grają praktycznie niemal tylko na konsolach, w przeciwieństwie do Polaków.
„Jak powszechnie wiadomo: Japońscy wojownicy nazywani samurajami potrafili skakać na 10 metrów w powietrze, ciskać ogniste pociski, odbijać kule swoimi mieczami oraz przecinać pancerze wrażych robotów kroczących”
Samuraje jak samuraje, ninja to dopiero przekoksy. Kiedyś na forum o grze Tzar był temat o niezgodność historycznych w tej grze (a jest ich sporo, na czele z janczarami jako jednostką konną – fakt, że w grze występuje magia i orkowie nie usprawiedliwia takich przekłamań) i ktoś całkiem na poważnie zaczął się oburzać, że to absurd, że ninja nie są najpotężniejszą jednostką w grze, bo to najdoskonalsi wojownicy w dziejach i ninja powinien ciężkozbrojnego rycerza łykać bez popity.
„W polskich warunkach Mikado Wschodzącego Słońca jest nową instytucją, kontynuującą tradycje wcześniejszego urzędnika, zwanego „prezydentem” liczącą sobie nie więcej niż kilka miesięcy. Jego funkcje są bardzo podobne i skupiają się głównie na podpisywaniu uchwał wymyślonych i zatwierdzonych przez kogoś innego”.
Kiedyś był głową państwa, obecnie stanowi namiestnika boskiego prezesa na Ziemi.
No tak, bo jeśli prezydent nie wetuje ustaw podjętych z inicjatywy partii, z której sam pochodzi i z którą blisko współpracuje, to znaczy, że jest marionetką nie posiadającą własnego zdania. Bo to przecież niemożliwe, żeby miał takie samo zdanie jak PiS! Powinien wetować dla samej zasady, nawet jeśli się zgadza z ustawą.
Przypominam, że za każdym razem kiedy śp Lech Kaczyński korzystał ze swoich konstytucyjnych uprawnień, podnosił się straszliwy krzyk, że nie powinien, ze to paraliżowanie prac Sejmu i rządu, że głupio chce postawić na swoim, że niby prezydent ma jakieś tam uprawnienia, ale nie powinien z nich korzystać…
Na groteskowy żart zakrawa też twierdzenie, że ten styl kooperacji z rządem i partią rządzącą liczy sobie nie więcej niż kilka miesięcy. Bronisław Notariusz vel Strażnik Żyrandola postępował analogicznie (i też ciężko mu się dziwić). Serio, to stwierdzenie o kilku miesiącach naprawdę mnie zabolało. Choć nie we wszystkim się z Tobą zgadzam, uważam Cię za bardzo inteligentnego człowieka i na swój spaczony sposób szanuję (domyślam się, że tego nie odwzajemniasz) i aż boli patrzeć, jak stosujesz tak prymitywną manipulację.
Sumując niezależny i silny prezydent to taki, który zatwierdza wszystkie ustawy zaprojektowane przez PO i wetuje wszystkie ustawy zaprojektowane przez PiS, niezależnie od jego własnych poglądów.
Nawiasem mówiąc, ja jestem za systemem prezydenckim i wolałbym, żeby prezydent miał silniejszą władzę.
Powiedziałbym raczej, że historia prezydentur w Polsce pokazuje, że te kraj bardzo dobrze obyłby się bez tej kosztownej dekoracji, jaką jest prezydent. O ile w Japonii cesarz ma autentyczny autorytet, tak w Polsce ostatnim prezydentem, który go miał, był chyba Kwaśniewski. Zaś ostatnim prezydentem, który miał realną władzę był Wałęsa.
Ideałem byłaby sytuacja, w której prezydent wybierany jest przez zgromadzenie narodowe większością 75% (a więc musi uzyskać poparcie wszystkich liczących się politycznie sił), zaś jego rola jest reprezentacyjna, co niejako dystansuje go od bieżących sporów politycznych. Taki prezydent miałby szansę na faktycznie zdobycie sobie autorytetu.