Przeczytane w lipcu 2016:

indeks

Lipiec zakończył się lepiej, niż się spodziewałem (a spodziewałem się, że nie uda mi się przeczytać niczego), udało mi się bowiem pokonać aż sześć książek. Niewiele zabrakło, bym zdołał zmierzyć się i z siódmą, jednak z racji na je rozmiar (650 stron) oraz nie do końca odpowiadający mi styl nie zdołałem jej zmóc.

Jeśli natomiast chodzi o zwycięstwa, to tym razem były to:

Doktryna piekieł:

Ocena: 8/10

1348937Czwarty i ostatni tom Wojny z Posleenami zwanej też jako Dziedzictwo Aldenata. Konflikt zbrojny między Federacją Galaksjańską i Ludźmi z jednej strony, a Ludem Statków z drugiej powoli dobiega końca. A dokładniej: końca dobiega udział w nim Homo Sapiens, los bowiem ostatniego półtorej miliarda przedstawicieli naszego gatunku zależy od obrony jednej przełęczy…

Niestety jedynymi zasobami, jakie pozostały stojącemu na jej straży 555 Batalionowi Pancerzy Wspomaganych są bezwzględność i determinacja.

Ogólnie: zakończenie jest takie, jak można było się spodziewać. Co mi się podoba w Posleenach to fakt, że wojnę z obcymi wygrywa (wreszcie) wojsko, za pomocą czołgów, dział, karabinów i futurystycznej broni a nie dwóch facetów, którzy wpuścili wirusy w ich systemy komputerowe (spoiler: to Posleeni nam wpakowali wirusy do sieci), lub co gorsza ziemskie bakterie.

Wyraźnie zaznaczony jest też koszt zwycięstwa. Owszem Ziemia (mam nadzieję, że nikomu nie zepsuję lektury) zostaje obroniona, jednak jedyną nagrodą za zwycięstwo jest możliwość uczestnictwa w odgruzowaniu planety. Oraz ułożenia sobie życia na nowo, jeśli tylko będzie to możliwe… Bo to, że jesteś bohaterem wojennym wcale nie znaczy, że w cywilu pójdzie ci równie dobrze.

Ogólnie rzecz biorąc dość mimo wszystko przygnębiająca książka.

indeks

Btw. Te Kunegundy na okładce to członkinie Związku Dziewcząt Niemieckich, mające po 12-14 lat. Czym oni je karmili, że taką nadwagę miały? Oprócz kartofli oczywiście?

Furie Hitlera: Niemki na froncie wschodnim:

Ocena: 8/10

Wkurzająca książka.

Ale powiedzmy sobie szczerze: trudno utrzymać nerwy na wodzy, jeśli czyta się (dajmy na to) o babie, która jeździ po mieście z wózkiem dziecięcym i używa go, by z premedytacją wjeżdżać ciężarnym w brzuchy. Albo usypaniu własnych żołnierzy okaleczonych na froncie. Tudzież o tysiącu innych okropności.

Tym bardziej, że ukarano tylko nieliczne sprawczynie.

Ale wracajac do tematu: książka jest dość rzetelną, choć raczej krótką i zwięzłą, nie przeładowaną źródłami pracą historyczną analizującą rożne aspekty współpracy kobiet z NSDAP oraz ich współudziału w tworzeniu państwa nazistowskiego.

Autorka podchodzi do tematu rzeczowo, momentami trochę sucho, uczciwie oceniając sytuację oraz unikając wiktymizacji tych kobiet oraz robienia z nich ofiar lub zdejmowania z barek ciężaru własnych decyzji. Ogólnie rzecz biorąc dobra, rzetelna, historyczna robota.

faktoriaFaktoria i forteca:

Ocena: 7/10

Jezu! Ile tabelek!

„Faktoria i forteca” to praca zajmująca się zagadnieniem portugalskiego handlu przyprawami na Pacyfiku w XVI wieku. Czyli tematem, który od jakiegoś czasu jest moją pasją. Praca powstała w latach 70-tych ubiegłego stulecia, przez co posiada liczne cechy charakterystyczne dla tej epoki. Przykładowo zaczyna się więc wynurzeniami, że z Hindusów i Portugalczyków, mimo pozornych różnic byli dobrzy komuniści.

Reszta niestety mnie rozczarowała. Autor opiera się bowiem na analizie wysokości dostaw pieprzu w kolejnych latach oraz rozmiarów sprzedaży, wyciągając z tąd wnioski o kształcie owego handlu i przyczynach upadku portugalskiego imperium (generalnie dostawy były zawsze zbyt duże, ceny za bardzo wywindowane, król Portugalii liczył Bóg wie na co, na jeden kilogram pieprzu przywieziony legalnie do Europy przypadały cztery kilo kontrabandy, a co gorsza portugalski monopol nie działał, bowiem Wenecjanie przewozili swoje transporty przez Morze Czerwone) pomijając jednak szerszy kontekst historyczny.

Prawdę mówiąc nawet dla historyka jest to praca sucha i raczej nieciekawa. Może przydać się do magisterki, choć raczej nie jako lektura celem poszerzenia horyzontów.

152600970bHistoria ustroju i prawa polskiego:

Ocena: poza klasyfikacją.

A skoro już jesteśmy przy rzeczach trudnych…

Powiem uczciwie: nawet ja nie jestem tak chory psychicznie, by tą pozycję czytać dla przyjemności i to jeszcze w całości. Przeczytałem, dla odświeżenia treści jedynie kilka pierwszych rozdziałów, to jest jakieś 200 stron, traktujących o prawie w średniowieczu. Dodatkowo poszukałem jeszcze danych falsyfikujących obiegową opinię jakoby ciężar świadczeń ponoszonych przez pańszczyźnianego chłopa był niższy od ciężaru świadczeń ponoszonych przez współczesnego podatnika. Jak zwykle w takich wypadkach twierdzenie okazało się bzdurą.

Ogólnie rzecz biorąc: książka jest biblią i jednym z najważniejszych podręczników dotyczącym ustroju dawnej Polski. Jest też podstawową pozycją dla osób interesujących się tematem.

Z drugiej strony jest sucha, potwornie nudna i dość zniuansowana. Przyjemność z lektury porównywalna jest do kucia na pamięć kodeksu karnego, albo innej książki telefonicznej.

product_thumb.phpWikingowie:

Ocena: 8/10

Książka o dość dziwnym statusie. Z jednej strony jest to „biblia” tematu, z drugiej: praca niestety dość mocno przestarzała, choć (znowu niestety) nie posiadająca swojego następcy w języku polskim (a przynajmniej nie tak obszernego).

Podobnie jak w wypadku Faktorii i Fortecy po książce widać wiek oraz to, że pisana była w innej epoce (choć na szczęście też w innej rzeczywistości ideologicznej). Tak więc wiele informacji w książce jest przestarzała, sam autor narzeka na brak dostępu do źródeł radzieckich oraz ideologiczne nastawienie tamtejszych badaczy (swoją drogą ciekawe, że cenzura to puściła), a wiele teorii, które obecnie stanowią kanon podawanych jest jako niesprawdzone hipotezy (np. Ruś wikingów, czy północne pochodzenie Rurykowiczów), podobnie jak takie, od których w zasadzie dziś się odeszło (Polska wikingów).

Ale pomijając ten fakt książka jest kompletnym kompendium dotyczącym życia i zwyczajów ludów północy. Otrzymujemy więc wszystko: rekonstrukcje okrętów, zagadnienia dotyczące gospodarki, wojny, prawa, instytucji życia społecznego, sztuki, uzbrojenia, ubioru, wyposażenia budynków…

Jeśli kogoś interesuje temat, to gorąco polecam.

Ciekawostka historyczna:

Okazuje się, że generalnie wśród Wikingów niewolnik (który oprócz tego był w zasadzie pozbawiony praw) w jednej dziedzinie miał lepiej od swego pana. Otóż: mógł zabić go (lub dowolnego innego mężczyznę) legalnie, jeśli nakrył go w jednym łóżku ze swoją żoną, nawet jeśli była niewolnicą (pan natomiast nie miał takiego prawa w odniesieniu do ludzi sypiających z jego niewolnicami).

Jeszcze gorzej od niewolnika wyglądała ochrona prawna błazna. Generalnie jeśli błazen padł ofiarą jakiegoś przestępstwa, to najlepsze, czego mógł się spodziewać, to tego, że prawo uznaje iż „powinien zadowolić się tym, co mu się należy: wstydem i pohańbieniem”. Najgorszego natomiast to zawleczenia na wiec, gdzie ludzie każą mu robić różne przykre rzeczy.

7942940Gilded Latten Bones:

Ocena: 8/10

Przedostatnia książka z cyklu o Prywatnym Detektywie Garrecie.

Do zamieszkanego przez ludzi, elfy, krasnoludy i dziesiątki innych ras oraz ich mieszańców miasta Tun Faire wreszcie zawitał spokój. Porządek na ulicach wymuszany jest przez straż oraz na poły dyktatorski system polityczny. Garrett również znika z ulic, dzieląc czas między narzeczoną, a kilku wybranych, zamożnych klientów. Dzieje się tak do momentu, gdy ktoś próbuje zamordować jednego z jego najbliższych przyjaciół Morleya Dotesa.

W tym tomie Glen Cook zarzuca naśladowanie Terrego Pratchetta i wraca do dawnej atmosfery. Mniej jest więc prób zaskoczenia czytelnika czarnym humorem i niepoważnych sytuacji jak z Petty Petered Gods czy Angy Lead Skies. a więcej jest czarnego kryminału.

Mimo to wyraźnie da się zauważyć podobieństwa do prozy Terrego Pratchetta, a dokładniej do cyklu o Straży Miejskiej. W postaciach Półkownika Blocka i Księcia Ruperta natomiast trudno nie dostrzec analogii do Vimesa i Venitariego.

Z drugiej strony jednak Cook jest dużo mniej idealistyczny od Pratchetta, u niego zmiany idą w zupełnie innym kierunku, a rozwój aparatu prawa niekoniecznie oznacza większe bezpieczeństwo na ulicach, ale też ograniczenie praw i swobód obywateli.

Ogólnie: bardzo dobry tom, jeden z lepszych w tym cyklu, choć do Słodkiego, Srebrnego Blues lub Starych, Cynowych Smutków nie da się go porównać.

Btw. Musiałem ominąć jeden tom. Może mi ktoś wyjaśnić, kim jest postać, która nazywa się Penny Dreadfull?

Ten wpis został opublikowany w kategorii fantastyka, Historia, Książki, Przeczytane. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s