Seriale, czyli co warto obejrzeć:

Breaking-Bad-HeisenbergDo wpisu tego natchnął mnie Szaman Fetyszy, który jak twierdził wypadł z serialowego obiegu i chciał, by mu coś polecono. Podejrzewam, że osób nie śledzących trendów na współczesnym, telewizyjnym rynku może być więcej. Podobnie jak ludzi, którzy mogliby być zainteresowani tą formą rozrywki, gdyby wskazać im co oglądać.

Dlaczego warto oglądać seriale?

Pomimo, że wielu osobom w Polsce słowo „serial” kojarzy się (tak jak moim kolegom z pracy) albo z niezbyt ambitnymi produkcjami w rodzaju „Klanu” czy „Złotopolskich” albo małymi, tanimi i zwykle kiepskimi komediami pokroju „Świata według Kiepskich” czyli produkcjami drugorzędnymi wobec kina, to właśnie w tym gatunku moim zdaniem działy się w przeciągu ostatnich 10 lat najciekawsze rzeczy. Sytuacja taka jest wynikiem narodzin współczesnego pokolenia wysokobudżetowych, a jednocześnie nierzadko inteligentnych produkcji.

Współcześnie serial pełni mniej-więcej tą samą funkcję, którą kiedyś przypisywano anime. Czyli dłuższej opowieści, o złożonej tematyce, inteligentnej oraz wymagającej uwagi, dojrzałej fabule. Powiedziałbym wręcz, że ewolucja obydwu gatunków przebiegała w zgoła odmiennych kierunkach: o ile japońska animacja od lat rozwija się w stronę coraz większego majtkowiska, odchodząc od dojrzałej tematyki, tak serial amerykański dojrzewał i okrzepł, z jednej strony traktując widza poważniej, z drugiej: nie zatracając przy tym swego rozrywkowego charakteru.

Kolejną zaletą tego typu produkcji są wysokie nakłady przeznaczane na ich wykonanie. W rezultacie otrzymujemy więc produkcje widowiskowe, dobrze zrealizowane, w których jest na co zawiesić oko. Czasy, gdy akcja produkcji ograniczała się do jednego czy dwóch pomieszczeń w studio już dawno minęły.

Czego się spodziewać?

Pierwsza rzecz o której koniecznie należy napisać: podobnie jak anime „serial nowej generacji” posiada pewien „próg wejścia”, który może odstraszać niektórych widzów, przy czym jest on zawieszony niżej niż działo się to kiedykolwiek w wypadku japońskiej animacji. Niemniej jednak tematyka i sposób produkcji może odstraszać część osób przyzwyczajonych do typowej telewizyjno-hollywoodzkiej tematyki. Niestety (albo na szczęście) oglądając tego typu produkcje należy przygotować się mentalnie na widok:

Spartacus_Blood_and_Sand_Death_of_SoloniusKrwi i cycków: powiedzmy wprost: produkcje HBO czy History nie nadają się raczej do tego, by oglądać je z babcią, w szczególności jeśli jest kobietą kościółkową. Nie nadają się też, by pokazać je rodzicom, gdy mamy 14 lat, a pokazanie ich dziewczynie, albo oglądanie z dziećmi gdy jesteśmy już dorośli też nie musi być dobrym pomysłem. Dzieje się tak dlatego, że produkcje te są bardzo śmiałe jeśli chodzi o prezentowanie erotyki, przemocy i śmierci. Niejednokrotnie też próbują szokować widza sposobami ich pokazania albo też przyciągać go do ekranu poprzez apelowanie do jego najniższych instynktów.

Nie powiem: moim zdaniem jest to ich zaletą. Niemniej jednak nie każdemu musi odpowiadać tak duża liczba, często bardzo mocnych scen. Tak więc nie polecałbym ich osobom o konserwatywnych poglądach, słabych nerwach i często żołądkach.

Jeśli jednak cenicie dorosłe, męskie kino i filmy w rodzaju Terminatora, Gladiatora, Obcego czy Braveheart to jest to gatunek dla was.

Ale bywa też tak...

Ale bywa też tak…

– Biedy: po drugie, mimo wszystko seriale mają dość ograniczone zasoby finansowe. Przykładowo: budżet pojedynczego sezonu Wikingów to około 40 milionów dolarów. Czyli tyle, co niezbyt drogiego filmu w Hollywood. Przekłada się to niestety na realizację, która niekiedy wymaga poświęcenia wizji na rzecz przyziemności.

Oczywiście współczesne seriale są dużo lepiej zrealizowane niż ich bracia z lat 90-tych, o produkcjach do których przyzwyczaiły nas polskie stacje telewizyjne nie wspominając. Wciąż jeszcze daleko im jednak do rozmachu filmów kinowych i jest w nich jakaś kameralność.

Należy więc przygotować się na nagłe ataki kiepskiego CG jak w Spartacusie, dziesiesięcioosobowe bitwy, jak w The Borgias czy floty złożone z trzech okrętów, jak w The Vikings czy Black Sails.

...i tak...

…i tak…

– Rozbudowanej fabuły: „serial nowej generacji” w odróżnieniu od tego, do czego przyzwyczaiły nas dawniejsze formy nie ma epizodycznej struktury i nie jest tworzony na zasadzie „monster of the week”. Oznacza to, że pojedyncze odcinki nie są zamkniętymi całościami, które opowiadają o jednej przygodzie. Nie da się ich oglądać wybiórczo, po prostu omijając niektóre odcinki.

Należy zauważyć też, że produkcje takie nie powstają (w odróżnieniu do anime) w formacie 1×12 lub 1×24, a normą są serie o długości 4 do 7 sezonów.

– Niewielkiej podaży: w odróżnieniu od tradycyjnego serialu oraz anime serial nowej generacji jest mimo wszystko produkcją dość elitarną. Nie znaczy to, że ogląda go sama elita, tylko po prostu, że są to bardzo drogie produkcje, na które nie stać każdej telewizji, wydawane są więc w niewielkich ilościach. O ile w anime normą jest, że na początku kwartału wychodzi 50-60 serii, tak tych „nowej generacji” jest dużo mniej.

...i tak!

…i tak!

– Śmierci bohaterów: współczesne seriale, podobnie jak niegdyś kino dość rozrzutnie szafują życiami swoich bohaterów. Oczywiście najbardziej typowym przykładem może być tu Gra o Tron, ale The Walking Dead oraz Black Sails dotrzymują jej pola. W szczególności te dwa ostatnie słyną z wprowadzania postaci tylko po to, by te mogły zginąć.

Niemniej jednak nie oznacza to, że – skoro ktoś długo pozostaje na ekranie – to jest nieśmiertelny. Ich dramatyzm polega między innymi na tym, że niektóre postacie odchodzą.

Lista godnych polecenia produkcji:

Przejdźmy do listy tytułów, którym moim zdaniem warto poświęcić czas:

10) Zakazane imperium:

Boardwalk-EmpireSerial gangsterski, którego akcja osadzona jest w okresie dwudziestolecia międzywojennego i prohibicji. Przenosimy się do turystycznego miasta Atlantic City, żyjącego z hazardu i przemysłu rozrywkowego, a rządzonego przez skorumpowanych urzędników, na czele których stoi przebiegły, ale i czarujący Enoch „Nucky” Thompson.

Streszczenie fabuły w zasadzie oddaje to, o czym jest serial. Otrzymujemy więc opowieść gangsterską o budowie podziemnego imperium, w której pierwsze skrzydła gra wiele najbardziej wpływowych postaci świata przestępczego lat 20-tych i 30-tych. Sama postać Nuckyego wzorowana jest na Enochu Johnsonie, wieloletnim skarbniku hrabstwa Atlanic City.

Ogromną zaletą produkcji jest jego rozmach, poziom dbałości o szczegóły oraz liczba kostiumów, jakie pojawiają się na ekranie.

Wadą, która sprawia, że umieściłem go tak nisko jest natomiast powoli malejące tempo. Serial niestety wytraca prędkość od trzeciego sezonu, a ostatni z nich jest już po prostu rozczarowujący.

9) The Walking Dead:

The-Walking-Dead-Season-5-date-710x400-1Jeśli mówimy o serialach kostiumowo-fantastycznych, to nie można nie wspomnieć o Żywych Trupach, niezwykle popularnej opowieści o grupie ocaleńców, którzy usiłują przeżyć w opanowanym przez Zombie świecie. Umieszczam go nisko na swoim prywatnym rankingu, ponieważ, oparte na bardzo cenionym komiksie o tym samym tytule „Żywe trupy” są moim zdaniem serialem nienajlepszym.

Jego zaletą oczywiście jest widowiskowość, charakteryzacja i rozmach. Wadą, że ponownie: bardzo szybko, bo już w drugim sezonie traci tempo. Większe znaczenie od żywych trupów zaczynają mieć natomiast problemy międzyludzkie: bandyci, domorośli dyktatorzy, kanibale, romanse, byłe żony… Serial szybko staje się więc (jak określił to kiedyś mój kolega) mieszanką kinematografii brazylijskiej z makabrą, idąc tropami, którymi wcześniej poszła Terra Nova (serial o dinozaurach, gdzie więcej było problemów nastolatków, niż dinozaurów). Razi także zwyczaj wprowadzania nowych postaci tylko po to, by zapewnić mięso armatnie.

Z drugiej strony: jak już pisałem bardzo dużymi zaletami tej serii jest widowiskowość, wysoki budżet oraz charakteryzacja, które pozwalają przymknąć oczy na scenariuszowe luki.

8) The Borgias:

The-Borgias-Season-1-POSTER-Promo3„Rodzina Borgiów” jest trzecią i ostatnią produkcją z kategorii „tak, ale” na tej liście. Przenosimy się do XVI wiecznego Rzymu, by śledzić grzeszny żywot jednej z największych kanalii na papieskim tronie (jeśli kogoś zniesmacza, że tak mówię o papieżu, to niech wpisze sobie „uczta kasztanów” w Google), kardynała Rodrigo Borgii (znanego pod papieskim imieniem Aleksego VI), jego nader licznych nałożnic oraz potomstwa. Świętokupstwo, symonia oraz nepotyzm to tylko jedne z licznych grzechów tego człowieka.

Ogólnie rzecz biorąc serial jest bardzo dobry, a jego tematyka pomysłowa. Zdumiewa też postać samego Rodrigo, bohatera zdecydowanie nie demonicznego, chwiejącego się między rozwiązłością i bojaźnią bożą, zdecydowanie dwuznacznego i skomplikowanego.

The Borgias są zdecydowanie najlepszym serialem „małej trójki” i prawdopodobniej namawiałbym na niego zdecydowanie goręcej, gdyby nie jeden problem: otóż skończyli się zbyt wcześnie. Produkcja cieszyła się dużą popularnością, jednak po prostu była droga. W efekcie więc odpowiedzialna za nią stacja telewizyjna zdecydowała się zrezygnować z niej po trzecim sezonie.

7) Spartacus: Blood and Sand

447408-spartacus-blood-and-sandAni podtytuł „Krew i cycki” jakim w Internecie ochrzczono serial, ani kiepskie efekty specjalne (takie „300” dla ubogich), które atakują nas w pierwszym odcinku nie zachęcają do dalszego oglądania. Niemniej jednak Spartacus jest bardzo dobrym filmem kostiumowym, nieźle oddającym ducha epoki, choć niekoniecznie jej literę.

Przenosimy się więc do jednego z rzymskich miast, gdzie będziemy mieli okazję przyglądać się krwawemu sportowi, jakim były walki gladiatorów oraz rodzącemu się wśród niewolników buntowi.

Serial skupia się raczej na akcji, niż na wierności faktom historycznym. Na zasługę zasługują w szczególności śmiałe kreacje postaci. Cechą charakterystyczną Spartacusa są jednak bardzo śmiałe sceny. W skrócie: nie jest to serial, który można oglądać z dziećmi. Ani przy rodzicach. Moralne zepsucie i rozpusta walczą o czas ekranowy z fatality niczym z Mortal Kombat. Jeśli jednak tęsknicie za twardym, męskim kinem to serdecznie polecam.

Chronologia oglądania: Krew i Piasek, Bogowie Areny (prequel), Zemsta (aktor grający Spartacusa umiera na raka i zastępuje go inny) oraz Wojna Potępionych.

6) Peaky Blinders:

620--auto--uploads-2015-01-peakyposterKolejny serial kostiumowo-gangsterski. Akcja przenosi nas znowu do lat 20-tych poprzedniego stulecia, jednak tym razem celem naszej wędrówki jest Wielka Brytania. Poznajemy więc w ponury świat dawnych robotników i bogatych fabrykantów, biedy, przemocy, strajków i wyzysku. W cieniu fabrycznych kominów i wielkich majątków kwitną brudne interesy, a złożone z weteranów Wielkiej Wojny gangi złodziei, oszustów i sutenerów walczą o władzę z IRA i szykującymi rewolucje komunistami.

W celu opanowania sytuacji do miasta przysłany zostaje niezwykle brutalny gliniarz-sukinsyn. Jego praca nie będzie łatwa, gdyż przypadkowo w ręce jednego z gangów wpada transport broni maszynowej.

W skrócie: gangsterski serial kostiumowy. Zrealizowany z mniejszym rozmachem niż Zakazane Imperium, za to ze świeżym, brytyjskim spojrzeniem na temat.

5) Gra o tron:

gematrunaSerial fantasy nakręcony przez HBO w oparciu o cykl książkowy George R. R. Martina, który w zasadzie stał się znakiem rozpoznawczym całego gatunku. Oraz jedna z tych rzeczy, o których nie sposób napisać nic nowego, bowiem powiedziano o nich już wszystko. A poza tym cokolwiek sie nie napisze będzie to spoilerem.

Gra o Tron ma zarówno wady jak i zalety. Pomijając kwestie jej zgodności z materiałem źródłowym (czy takiej zgodności braku) do tych pierwszych należy nieprzewidywalna fabuła oraz kreacje postaci, a także duża pieczołowitość, z jaką zadbano o stroje i lokacje.

Wadą natomiast są dość duże nierówności w poziomie scenariusza oraz dłużyzny ostatnich sezonów.

4) Karny Batalion:

comment_gsoPNH5DGq2QJrPxPh5Zz5mCpdQws5N8Czyli rosyjska odpowiedź na Kompanię Braci. Serial nie jest w prawdzie tak efektowny, jak Pacyfik, czy wymieniona superprodukcja, jednak zdecydowałem się Pacyfiku nie polecać z prostej przyczyny: jest przegadany i mało się w nim dzieje. A dla tych kilku scen walki nie warto go oglądać. Kompanię Braci widział natomiast na pewno każdy (a jeśli nie, to należy ten błąd natychmiast nadrobić).

Karny Batalion prezentuje nam natomiast brutalną rzeczywistość radzieckich batalionów karnych, z przyjemnościami takimi, jak natarcia przez pola minowe, żołnierze wysłani na śmierć za głupoty (np. za to, że zostali nieskutecznie rozstrzelani przez Niemców), bezduszność dowództwa…

Nie jest tak efektowny, jak produkcje amerykańskie, ale to właśnie pewna siermiężność dodaje mu autentyczności.

3) The Last Kingdom:

imageLiczący (na razie) jeden sezon serial na podstawie prozy Bernarda Corwella (odpowiedzialnego między innymi za serie „Nieprzyjaciel Boga” oraz „Porucznik Sharp”). Przenosimy się w epokę Wikingów, a dokładniej czasy Alfreda Wielkiego i podboju Anglii przez Wielką Armię Niewiernych.

Opowiada o losach Uthera: wychowanego przez wikingów Sasa oraz jego skomplikowanym życiu i trudnych związkach osobistych.

Serial czasem jest nazywany „brytyjską Grą o Tron” i faktycznie jest w tym wiele prawdy. Fabuła w prawdzie nie jest pomyślana z takim rozmachem, jednakże można to uznać bardziej za zaletę, niż wadę. Akcja jest bardziej zwięzła, w każdym odcinku coś się dzieje, produkcja obfituje w naturalistyczne sceny bitew, choć realizacja tych ostatnich jest momentami nazbyt skromna.

Na uwagę zasługują w szczególności kreacje postaci, pomyślane w sposób śmiały i obdarzone pazurem oraz charakterem.

2) The Wikings:

Vikings-plakat1W momencie, gdy Wikingowie się zaczynali posiadali opinię „Gry o tron dla biedaków”. Obecnie można powiedzieć, że z całą pewnością udało im się przełamać ten stereotyp i pod względem jakości fabuły, efektowności ujęć, tempa akcji, charakteru postaci oraz rozmachu scen bitewnych przebić konkurentkę dziesiątki razy.

Przenosimy się do Danii w region cieśniny Kattegard, gdzie żyje młody, ambitny wiking Ragnar Lodbrock, pragnący złupić krainy zachodu. Przyjdzie nam śledzić jego, pełną krwi i przemocy drogę do realizacji marzeń. Na przeszkodzie do tego celu staną mu: konflikty rodzinne, zazdrośni jarlowie, oraz tabuny Chrześcijan.

Pomijając pierwszy sezon, który jest niczego sobie, ale widać w nim niestety, że serial jeszcze nie rozwinął skrzydeł (i w którym – dosłownie – co drugi odcinek jest dobry) jest to doskonałe kino dla każdego, kto wychował się na takich produkcjach jak Braveheart i Gladiator.

Ponownie na uwagę zasługuje bardzo dobre aktorstwo, świetnie pomyślane postacie bohaterów oraz od trzeciej serii w górę: rozmach.

1 B) Better Call Saul:

snaxagwBetter Call Saul jest spinoffem Breaking Bad, jednak do zaznajomienia się z nim nie trzeba znać fabuły poprzedniczki. Są to dwa, zupełnie odrębne seriale, opowiadające zupełnie inne historie o całkowicie odrębnej atmosferze. Łączy je obecność kilku postaci, jednak w żadnej z serii nie ma odwołań do drugiej, a protagoniści pełnią zupełnie inne funkcje.

Przenosimy się do położonego w stanie Nowy Meksyk miasteczka Albuquerque, by śledzić losy niezbyt udanego prawnika imieniem James McGill, który za kilka lat ma zasłynąć jako Saul Goodman, jeden z najbardziej poszukiwanych przestępców w USA.

Problemem pana McGilla jest fakt, że, mimo dobrego serca zwyczajnie nie potrafi żyć uczciwie. Po prostu Bóg nie stworzył go na człowieka prawego.

Uczciwie mówiąc Better Call Saul jest moim zdaniem lepszym sposobem na zagłębienie się w uniwersum Better Bad, niż jego kuzyn. Posiada podobne tempo akcji, jest jednak lżejsze, ma szybszą akcję i lepszy początek. Nie atakuje nas także tak szybko chorymi klimatami (rozpuszczanie zwłok w wannie etc.), jak jego poprzednik.

1 A) Breaking Bad:

95b3a2c55f3a1ff619899a16e05cdef2Uważane za najlepszy serial w dziejach telewizji.

Serial zaczynamy od spotkania z Waltherem White, uzdolnionym, ale niezrealizowanym chemikiem, u którego zdiagnozowano raka płuc. Nasz bohater, początkowo by sfinansować leczenie, a z czasem dla realizacji własnych ambicji zaczyna wytwarzać metaamfetaminę.

Brzmi to jak fabuła typowej komedii sensacyjnej, jednak taką film nie jest. Owszem, w Breaking Bad mamy do czynienia z licznymi przykładami czarnego humoru oraz niejedną, efektowną próbą MacGuyveryzmu, jednak film jest bardziej dramatem niż kryminałem. Opowiada o ewolucji Walthera, od sympatycznego nieudacznika do ogarniętego chciwością i gubiącego się we własnych kłamstwach diabła wcielonego.

Tym, co może odstraszać od serialu jest jego bardzo ciężka atmosfera. Akcja rozwija się dość powoli, w fabule nie ma wielu strzelanin, morderstw etc. jednak, gdy te następują bardzo często są wręcz uderzająco okrutne. Może nie brutalne, ale właśnie okrutne. Serial momentami aż boli oglądać, jednak jest to dobry ból. Cytując jakąś wypowiedź z Internetu: „jeszcze nigdy nie kibicowaliśmy komuś tak odpychającemu”.

Bardzo mocnymi stronami serialu jest doskonałe aktorstwo, świetna praca kamery oraz świetny scenariusz napisany przez człowieka odpowiedzialnego między innymi za co lepsze odcinki „Z Archiwum X”.

Inne warte wzmianki:

The Wire, Falling Skies (no powiedzmy), American Horror Story, Battlestar Galactica, Black Sails (no powiedzmy), The House of Cards, The Americans, Peeny Dreadfull. Ale najpierw ta lista na górze.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Filmy, Telewizja, Top listy i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

16 odpowiedzi na „Seriale, czyli co warto obejrzeć:

  1. Karoluch pisze:

    Cześć.

    Bardzo interesujący wpis. Takie właśnie lubię czytać i komentować. Tym bardziej, że mam własne zdanie w pewnych kwestiach.

    Lista oczywiście jest subiektywna. Co jest oczywiście naturalne, bo trudno dać na listę produkcje, której się nie oglądało lub nie lubi. Tylko moim zdaniem opis seriali nowej generacji jest błędny. Skupiłeś się w nim tylko na serialach typu „krew i cycki”, zwłaszcza wizerunkach kostiumowych. Tylko, że jednak jest to tylko część nowych seriali, a nawet z tego, które potem opisałeś nie wszystkie do niego należą. Breaking Bad, Better Caul Saul, House of Cards (czasem coś się tam zdarzyło, ale nie skala GoT czy Spartacusa) nie polegają na latających flakach. Pekky Blinders sądząc po dwóch odcinkach, które widziałem chyba też. Jest mnóstwo seriali nowej generacji, które są świetnie zrealizowane, na bogato, dobrze zagrane, mają rozbudowaną fabułę, a nie polegają na krwi i cyckach i nie jest ich wstyd oglądać na laptopie w pociągu. Z tych, które sam oglądałem. „Downton Abbey” i „Mad Men”, tak to są obyczajówki, a „Downton Abbey” jest sporo romantico. Np. ja je oglądałem, bo one w ciekawy sposób ukazywały „ducha i literę” epok, w których była osadzona akcja. W przeciwieństwie do Spartacus, gdzie ja nawet ducha epoki późnej Republiki Rzymskiej nie widzę, a z całym Rzymem to ma wspólnego kilka imion, elementów kostiumu i scenografii.

    Nie zgadzam się z przytaczaną tutaj definicją męskiego kina jako czegoś w rodzaju krwawej sieczki epatującej seksem. Oczywiście co to znaczy „męskie kino” nikt nie wie, można przyjąć różne definicje, ale dla mnie jest to zdecydowanie bardziej mroczny Breaking Bad, niż „Spartacus. Krew i cycki”. Choć w sumie można „męskie kino” zdefiniować jako opozycję do „żeńskiego kina”, czyli nudnych romantico, które kobiety lubią oglądać. W przypadku seriali to będą wszystkie produkcje, którymi raczą nas TVNy czy kraje Ameryki Łacińskiej 😉

    „Niejednokrotnie też próbują szokować widza sposobami ich pokazania albo też przyciągać go do ekranu poprzez apelowanie do jego najniższych instynktów.” – moim zdaniem to raczej jest dowód na miałkość tego gatunku i źródło ich przyszłego uwiądu. Nie takiego, że przestaną powstawać, ale zwyczajnie będą coraz gorsze, nudniejsze, a jedynym sposobem na przyciągnięcie widowni będzie więcej krwi i cycków. Mi się GoT znudziła na piątym sezonie. Chętniej bym obejrzał serial historyczny, który się skupia właśnie na historii, na intrygach, a nie na krwi i cyckach. Tylko coś takiego z rozmachem raczej nie powstanie, bo najniższe instynkty się lepiej sprzedają.

    „albo małymi, tanimi i zwykle kiepskimi komediami pokroju „Świata według Kiepskich” ” – A tutaj się nie zgodzę. ŚwKiepskich był dużo lepszy od innych polskich sitcomów, w rodzaju Miodowych Lat czy innych Graczyków, które były po prostu nudne. Kiepscy poza apelowaniem do prymitywnej widowni, która się cieszyła jak Ferdek babce ukradł rentę, oferowali sporo absurdalnego humoru i czasem śmieszne nawiązania do różnych spraw.

    Na koniec napiszę o „House of Cards”. Znudził mi się po dwóch odcinkach trzeciego sezonu. Myślę, że ostateczną sprawą, która mnie znudziła był ten pseudo Putin. Prawdziwy Włodzimierz Włodzimierzowicz Putin jest człowiekiem nudny, niepijącym, bez poczucia humoru, a nie takim pseudo playboyem jak rosyjski prezydent z tego serialu. A poza tym intrygi w tym serialu są takie niezbyt realistyczne. Już pominę kwestię absurdalnych śmierci pewnych bohaterów, ale chodzi o cel intryg. Naprawdę w polityce taki kongresmen w USA nie intryguje w jakimś „szekspirowskim dramacie o władzę”, ale tak jak u nas o kasę. Uważam, że nasze polskie przekręty w polityce przebijają to co jest w tym serialu skalą bezczelności no i realnością o lata świetlne.

  2. Na goliźnie i cyckach się skupiłem z prostego powodu: uważam, że to ważne. Byłem kiedyś świadkiem dość nieprzyjemnego przypału. Mianowicie mój brat poszedł Spartacusa ogladać ze swoją dziewczyną: „Słyszałem, że dobry serial. Pooglądajmy razem!” Potem mu dwa tygodnie głowę suszyła.

    Breaking Bad, Peaky Blinders etc. oczywiście nie polegają na epatowaniu golizną, jednak i tak bym ich z babcią nie oglądał. Prawdę mówiąc jeden z moich kolegów właśnie od BB odpadł z uwagi na duże okrucieństwo tego serialu i jego atmosferę. Nie wytrzymał morderstwa łańcuchem do przypinania rowerów i zwłok w wannie.

    Jeśli chodzi o goliznę i przemoc: z jednej strony naturalizm jest fajny. Z drugiej: też uważam, że to jest coś, co zgubi te produkcje.

    Gra o Tron niestety ma wadę pod postacią pierwowzoru, Po 3 tomie książka też poważnie spowalnia. I prawdę mówiąc nie jestem pewien, czy George Martin z tego wybrnie.

    House of Cards oglądałem może ze trzy odcinki, kiedyś będę musiał wrócić. Ale tak, w polskiej polityce nawet lokalnej są lepsze rzeczy. Ja osobiście mam nadzieję kiedyś spotkać w ciemnej uliczce pana, który zdradził partię, jaką wspierałem za 30 złotych dodatku do diety. Uczestniczyłem też w nocnym patrolu, który pilnował, żeby PO nie zrywało plakatów konkurencji, a jeden z dyrektorów szkoły w regionie siedzi za „hodowanie dałnów”.

  3. Telewidz pisze:

    Pozwolę sobie wskazać drobny błąd, który wkradł się do artykułu: nakręcono trzy, a nie dwie serie „Rodziny Borgiów”. Można to sprawdzić, zaglądając chociażby do serwisu Internet Movie Database. Niestety, zbyt wysokie prognozowane koszty produkcji sprawiły, że skończyło się na przymiarce do ostatniej, czwartej serii.

    Do zestawienia dodałbym pierwszą (i tylko pierwszą) serię serialu „Detektyw” (oryg. „True Detective”) z Matthew McConaughey’em i Woodym Harrelsonem w rolach głównych. Świetnie zarysowane główne postaci, niebanalne dialogi, ciekawa intryga, no i ta mroczna atmosfera słonecznej Luizjany. Nie ma oczywiście róży bez kolców: drugi, trzeci i czwarty odcinek trochę się dłużą. Jeżeli nie oglądałeś tego serialu, szczerze polecam. W Stanach Zjednoczonych pierwsza seria cieszyła się taką popularnością, że w dniu emisji ostatniego odcinka zawiesiły się serwery HBO (po raz pierwszy w historii).

  4. slanngada pisze:

    Zakazane imperium mnie zdenerwowało właśnie bezgangsterką. Jeśli dalej jest gorzej, to wymiękam.
    Polecę jeszcze synów anarchii. Niezły serial, dosyć mało wątków obyczajowych, mocny.

    • O Synach Anarchii zapomniałem. Prawda, należy to polecić. I jeszcze Shameless.

      Dalej jest zdecydowanie gorzej. W trzecim sezonie jest zdecydowanie za dużo głupiej Irlandki. Co więcej nowy wróg jest zdecydowanie za mało charyzmatyczny. W czwartym sezonie wpada głupkowaty, murzyński przeciwnik, który w ogóle nie ma już charyzmy. Warto oglądać tylko dla Harrowa. Piąty sezon to zupełna porażka, składa się głównie z nudnych retrospekcji do dzieciństwa.

      • Siman pisze:

        Dalsze sezony BE są kiepskie, bo brakuje w nich napięcia. Dobra historia to taka, która pokazuje bohatera, który nie tylko stawia czoła wyzwaniom, ale co ważniejsze: zmienia się, gdy je pokonuje. Nucky z początku 1 sezonu i Nucky z końcówki 2 sezonu to zupełnie inny Nucky. Potem jest już cały czas taki sam, zmieniają się tylko przeciwnicy. No i jego relacja z Jimmym miała swój charakter, ewoluowała, tam nie chodziło tylko o to kto kogo.

  5. wszstk pisze:

    Znasz Mr. Robot? 🙂

  6. Pingback: It’s the one who knocks – Szczeżuja log

  7. Wiron pisze:

    Polecam serial Daredevil, czyli takie nowo-serialowe podejście do superbohaterów. Mniejsza skala wydarzeń niż w filmach, ale za to brutalniejsze z bardziej rozbudowanym tłem, fabułą i postaciami. Skupia się po zarówno na bohaterze, jak i na tym jak na jego pojawianie się reaguje świat przestępczy.

    Najlepszą wizytówką jest scena walki z odcinak drugiego:

  8. karprpg pisze:

    Lista bardzo subiektywna, ale inaczej chyba po prostu się nie da.
    Ja na pewno umieściłbym tu Supernatural, który do sezonu 5 włącznie był bardzo dobry, a później bardzo, ale to bardzo słaby, no i Lost Room, który z punktu widzenia erpegowca był czaderski. Natomiast w takim zestawieniu chyba dość subiektywnie należy się miejsce Rzymowi i Rodzinie Soprano.
    Natomiast fajnie byłoby zrobić takie zestawienie seriali, które jeszcze nie są na emeryturze, a są warte uwagi, czyli: Jessica Jones, Człowiek z wysokiego zamku, Detektyw, Fargo, Homeland, Daredevil, Ripper Street, Texas Rising, 22.11.63, Sherlock, czy Parco Polo.
    A tak w ogóle to wielki plus za zmieszczenie w swoim top10 Karnego batalionu.

  9. Telchar pisze:

    Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym Rzym
    Najlepszy serial ever.

  10. Miris dor pisze:

    Ja tam nadal wolę klasyczne seriale. Nie żeby te nowe były złe, po prostu nie jestem wstanie oglądać ciągłego lania krwi w litrowych ilościach. Dla mnie istnieje pewna granica między ciekawą walką, a obrzydliwym mortal kombatowym mordo – bicem. No a te nowe seriale ją mocno przekraczają.
    Jednak przyznaję że wpis ciekawy, no i możliwe że zachęciłeś kogoś do oglądania tych nowych seriali.

  11. Ej, Tomek pisze:

    Ja bardzo lubię The Wire. Trzy razy obejrzałem już wszystkie 5 sezonów.
    Dorzuciłbym jeszcze OZ.

  12. julia.presz pisze:

    Z mojej listy dorzucam bardzo interesujący i szybki do obejrzenia „Black mirror”. Ciekawy tekst 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s