Pora na kolejną część opowieści, czyli barbarzyńców. W piątym wieku naszej ery Rzymianie musieli zmierzyć się z trzema głównymi falami barbarzyńców oraz kilkoma, mniej istotnymi. Pierwszą z nich były ludy germańskie, które sforsowały granice Cesarstwa uciekając przed Hunami. Drugą falę stanowili sami Hunowie pod przywództwem Attylli, po którego przyszła kolejna fala ludów germańskich, ongiś podporządkowanych Hunom, a obecnie walczących o schedę po ich władcy.
We wpisie nie będę zajmował się datami i dokładnym przebiegiem kolejnych wtargnięć, a zamiast tego omówię to kim były poszczególne ludy.
Pozwoliłem sobie też opuścić inwazję mniej istotnych narodów oraz część wydarzeń jak np. najazd Radagajsta, które uznałem za mało istotne dla całej sytuacji.
1) Ludy „sprzymierzone”:
Niektóre ludy germańskie występowały jako federati czyli sojusznicy Rzymian, którzy, w zamian za obronę terytorium przed innymi barbarzyńcami mieli prawo do życia w obrębie jego terytorium. Większość tych ludów znalazła się w obrębie Cesarstwa oczywiście w brew woli jego władców, ale sytuacja zmusiła tych ostatnich do zawarcia sojuszu z nimi przeciwko innym wrogom.
Do grupy te należeli: Ostrogoci, Wizygoci oraz Burgundowie i Longobardowie.
Warto zauważyć, że na terenach opanowanych przez barbarzyńców cały czas istniała rzymska kultura. Wiele ludów napływowych albo już wcześnie pozostawało pod silnym wpływem rzymskim, albo przejmowało styl życia podbitych trenów, w tym strój, dietę, sposób zamieszkania, a przede wszystkim sposoby spędzania wolnego czasu: uczty, wypoczynek w termach, walki gladiatorów etc. Oczywiście, ogólny upadek gospodarczy zmniejszył ich rozmach, jednak nie zmienia to faktu. Barbarzyńcy pozostali jednak przy części swoich zwyczajów: uwielbiali np. polowania pod wszelką postacią, stosowali też własną taktykę wojskową (choćby dlatego, że rzymskiej nie znali). Tworzące się, nowe społeczeństwa były więc nierzadko bardzo eklektyczne, tym bardziej, że Barbarzyńcy często wręcz zabiegali o to, by włączyć w swoje szeregi wyształconych Rzymian, którzy mogliby odtworzyć system fiskalny i aparat urzędniczy.
O pierwszych, germańskich królestwach Gotów, Wandali czy Burgundów historycy wręcz mówią jako o państwach Germano-Romańskich.
Wszystkie ludy o których mówię w tym momencie były ludami chrześcijańskimi. Religię tą przyjęły w większości około 100 lat wcześniej, nierzadko jeszcze przed podjęciem wędrówki.
Poziom integracji był na tyle wysoki, że królowie barbarzyńscy wręcz zaczytywali się rzymską literaturą dworską, często goszcząc u siebie poetów. Przykładem sztandarowym poziomu, do jakiego część z tych ludów była przesiąknięta rzymskim stylem rzycia może być poeta Merobaudas (zromanizowany Frank) lub rzymski patrycjusz Rycymer będący jednocześnie wnukiem wizygockiego króla Walii.
Wszystkie plemiona, które zawarły sojusz z Rzymianami wcześniej przez kilka setek lat prowadziły z nimi handel i wojny, sprzedając bursztyn, żelazo i niewolników, kupując za to dobra luksusowe, narzędzia, ozdoby, duże ilości wina i tkanin oraz ogromne ilości broni. Same były też co najmniej bardzo dobrze rozwinięte gospodarczo.
Struktura społeczna:
Pod względem społecznym Germanie dzielili się na trzy grupy: wolnych, niewolnych i zależnych.
Wolni byli właścicielami ziemskimi, których podzielić można było na dwie grupy: możnych i wolnych chłopów. Możni posiadali rozległe gospodarstwa rolne i licznych poddanych, drudzy: tyle ziemi, by wykarmić własną rodzinę i nieliczną czeladź. Jednak z racji na słabe zaludnienie Germanii bardziej istotne, niż liczba posiadanej ziemi była liczba rąk do karczowania, którymi się dysponowało, gdyż każdy mógł po prostu wyciąć las i zmienić go w pola uprawne. Status tych ludzi był równy, dziś nazwalibyśmy ich szlachtą i drobną szlachtą. Wówczas byli oni jednak rolnikami-wojownikami i prawdopodobnie stanowili większość społeczeństwa. Status posiadacza ziemi, niezależnie jak rozległej był największym statusem, jaki mógł posiadać mieszkaniec Germanii.
Warstwą drugą byli niewolnicy, których roli nie trzeba wyjaśniać. Najczęściej byli to jeńcy wojenni. Prócz zwykłych niewolników byli też tak zwani witowie czyli „niewolnicy z ograniczoną odpowiedzialnością”. Niewolnik, podobnie jak w Rzymie traktowany był jako mówiące narzędzie, coś w rodzaju biorobota swojego właściciela. Każde, podjęte przez niego działanie uznawano za działanie z rozkazu właściciela. Witowie natomiast nadal pozostawali cudzą własnością, mogli jednak prowadzić własne interesy, podróżować etc. Generalnie wykorzystywano ich do działań ryzykownych, z których korzyści chciał czerpać właściciel, ale za których odpowiedzialności prawnej nie chciał ponosić. Witowie byli często np. kupcami handlującymi w imieniu swych właścicieli w dalekich stronach.
Zwykłych niewolników podzielić można było na rolnych i domowych. Niewolnicy rolni obrabiali pola swych panów, tak jak pańszczyźniani chłopi. Zwykle otrzymywali działkę, na której pracowali, część plonów pożytkując, a resztę oddając swym panom. Niewolników domowych znów dzielono na dwie grupy: rzemieślników dostarczających właścicielom wyrobów swych rąk oraz wojowników. Ci ostatni strzegli własności swego posiadacza. Najczęściej byli oni strażnikami trzód i pełnili funkcję podobną, jak kowboje na dzikim zachodzie, lecz miast rewolwerów mieli miecze.
Zależni byli ludźmi w teorii wolnymi, lecz nie posiadającymi własnej ziemi. Utrzymywali się wykonując prace niewolników. Byli dzierżawcami za opłatą (zwykle oddawaną w naturze) uprawiali cudze pola lub służyli jako wojownicy lub rzemieślnicy bogatszym od siebie.
Wergelt:
Prawo u German opierało się na egzotycznym dla nas założeniu, że ludźmi się handluje, ale ludzkie życie jak najbardziej jest wycenialne. Funkcjonowało na zasadzie sporów cywilnych i odszkodowań, wszelkie problemy rozstrzygano między pokrzywdzonym, a krzywdzicielem, ich rodzinami lub społecznościami. W momencie, gdy ktoś został poszkodowany z winy drugiej osoby lub społeczności, do której należała trzeba było za owe straty zadośćuczynić pieniędzmi w stopniu proporcjonalnym do uczynionej straty. Jeśli tego nie dokonano pokrzywdzony lub jego krewniacy mieli prawo pokrzywdzić winowajcę w sposób również proporcjonalny. Generalnie wszyscy wolni mieli wartość równą, niewolników ceniono wedle stawek rynkowych, a cena za królów i członków ich rodu była kilkakrotnie wyższa, niż za zwykłego wolnego.
Jeśli jakiś ród miał w swych szeregach notorycznego mordercę i złodzieja, to zawsze mógł się go wyrzec. Człowieka takiego można było bezkarnie zabić, chyba, że założył własną rodzinę lub został adoptowany.
Jeśli ktoś żył w rodzinie patologicznej, to również mógł ją opuścić. Ludzi takich nazywano Wilkami.
Wiec, król i sędzia:
Teoretycznie władzę nad plemieniem sprawował wiec: było to zgromadzenie wszystkich członków rodu lub co najmniej starszyzny rodów. Odbywały się na nim sądy, wymierzano kary oraz decydowano o wojnie lub pokoju.
Drugą kategorią władzy byli tak zwani „królowie”. Tych zwykle było wielu, o różnym znaczeniu. Najprościej opisać ich jako dużych właścicieli ziemskich, posiadających posłuch wojowników. Często w ten czy inny sposób kontrolowali innych posiadaczy ziemskich, którzy składali im daninę w formie darów. Królowie początkowo byli wodzami wojennymi, obieranymi na czas jednej wyprawy. Z czasem co skuteczniejsi z nich obrośli w łupy i posłuch, wzbogacili się też na handlu (w czasach przed wędrówką ludów Germanie intensywnie handlowali z Rzymem) do tego stopnia, że zyskali znaczną przewagę nad innymi członkami plemienia. Ich rola stała się dożywotnia i często półdziedziczna lub wręcz dziedziczna
Trzecią warstwą ludzi władzy byli sędziowie-pamiętacze. Byli to pół czarownicy-kapłani, których główną cechą było przechowywanie w pamięci wszystkich, ważnych wydarzeń z życia plemienia, decyzji wiecu, żywotów poszczególnych rodów, podań o dokonaniach bogów oraz przede wszystkim zasad prawa Wergeltu.
Początkowo Pamiętacze prawdopodobnie byli ważniejsi od królów (którzy stanowili mało istotnych oficerów), lecz gdy Germanie stopniowo zmieniali się w społeczeństwo kupców-wojowników, bogacące się na handlu z Rzymem ich ranga spadła.
Społeczeństwo w okresie wędrówek:
W momencie, gdy Germanie przekroczyli rzymski Limes ich społeczeństwo zaczęło przechodzić poważne przemiany.
Po pierwsze: z całą pewnością nie wszyscy Germanie przekroczyli granice. Prawdopodobnie była to tylko część arystokracji plemiennej, wspierana przez niektórych wywodzących się z niższych warstw wojowników oraz własnych niewolników i domowników. Biedota i średni najczęściej pozostali pod władzą Hunów.
Zagrożenie ze strony Rzymian sprawiło, że zanikły wcześniejsze podziały, a szczepy głęboko się zmilitaryzowały. Pod broń poszli wszyscy mężczyźni, niezależnie od wcześniejszego statusu. Jednocześnie brak ziemi, którą porzucono sprawiał najpewniej, że rozrastała się warstwa wojowników-domowników podległa królom. Liczba tych ostatnich stopniowo malała, a władza centralizowała się, skupiając wokół najskuteczniejszego przywódcy.
Jednocześnie najskuteczniejsze plemiona gwałtownie wchłaniały inne ludy. Często wrogie sobie wcześniej szczepy jednoczyły się przeciwko wspólnym zagrożeniom, a rozbite grupy dołączały do skuteczniejszych plemion nierzadko tysiącami. Przykładem mogą być pobici przez Rzymian Ostrogoci wodza Radagajsta, z których w roku 406 uczyniono niewolników, a których kilkanaście tysięcy dołączyło potem do Wandalów (już wcześniej sprzymierzonych z iranojęzycznymi Alanami).
Analogicznie barbarzyńcy masowo wchłaniali też rzymskich niewolników i biedotę, która dołączała do ich szeregów. Była to epoka chaosu, w której nikt nie patrzył na pochodzenie. Jak zawsze w takich czasach nurt historii jednych niósł ku górze, a drugich topił.
Wizygoci:
Ojczyzną Gotów był prawdopodobnie obszar współczesnej prowincji Gotland w Szwecji (nie mylić z wyspą Gotlandią), gdzie lud nazywający się Gotami żył jeszcze w XI wieku naszej ery. Jednak już w I wieku naszej ery część z nich przeniosła się na tereny współczesnego Pomorza, następnie z bliżej nieznanych powodów: na centralną Ukrainę, gdzie pozostało wiele dowodów na to, że stanowili silnie zorganizowaną kulturę, jak np. tak zwane Smocze Wały. Zagrożenie ze strony stepowych koczowników oraz poszukiwanie lepszych ziem pchnęło ich na Krym, gdzie od co najmniej 800 lat kwitły greckie miasta, które Goci podbili w III wieku, stając się ich warstwę arystokratyczną. Od tego momentu Goci zasłynęli jako piraci, dokonując licznych napadów w obrębie Morza Czarnego i Śródziemnego, między innymi przejściowo zajmując kilka dużych miast w Grecji i Syrii. Każdorazowo korzystali z utraty zdolności bojowej obydwu cesarstw do działań na morzu oraz ich kłopotów wewnętrznych (i faktu, że uwaga tych ostatnich skoncentrowana była głównie na Persach).
W IV wieku Goci porzucili Krym i ponownie udali się na wędrówkę, przepędzeni przez Hunów. Wdarli się na tereny obydwu cesarstw, dzieląc się na dwie, niezależne grupy. Byli to Wizygoci i Ostrogoci.
Wizygoci czyli „Goci zachodni” nazywani też Terwigami („Leśnymi ludźmi”) byli ludem dość mocno obeznanym z cywilizacją Rzymską: od przeszło dwóch stuleci intensywnie z Rzymem wojowali i handlowali, wyznawali chrześcijaństwo (arianizm), dysponowali biblią przetłumaczoną na swój język narodowy, a przynajmniej niektórzy z nich potrafili też czytać.
Skracając: po przekroczeniu granicy Wizygoci, znajdując się w niezwykle trudnej sytuacji zawarli (w zamian za pomoc materialną) traktat z Cesarstwem, które podówczas potrzebowało żołnierzy do walki z Persami. Niestety Rzymianie nie dotrzymali obietnic: zmusili Gotów do porzucenia swych starszych i chorych współplemieńców, nie dostarczyli żywności, a ponadto sprzedali część Gotów jako niewolników. Jako, że Gotom pozostawiono ich uzbrojenie (mieli wszak być żołnierzami) ci wszczęli but. Jego bezpośrednią przyczyną była arogancja Rzymian, którzy między innymi zaproponowali głodującym barbarzyńcom zakup ich dzieci w zamian za psie mięso.
Przeprowadzone przez Cesarstwo Wschodnie i Zachodnie akcje odwetowe lekceważyły przeciwnika, w wyniku czego Goci zdołali wciągnąć w zasadzę kontyngent ekspedycyjny pod dowództwem cesarza Walencjusza w zasadzkę i wyrżnąć go do nogi, pozbawiając Rzymian możliwości reagowania na to, co się dzieje.
Koniec końców weszli głęboko w głąb Cesarstwa, osiedlając się w Galii, zajmując tereny obecnej Akwitanii i zachodnio-środkowej Iberii, gdzie stworzyli własne państwo, formalnie podległe Cesarzowi Rzymskiemu mające za stolicę Tuluzę. Rzymianie zgodzili się na taką sytuację w zamian za wsparcie Gotów najpierw w walkach z buntownikami, a potem przeciwko Wandalom.
Ostrogoci:
Drugi odłam Gotów: Goci Wschodni zwani też Ostrogotami lub Gretungami („ludźmi stepu”) pozostał w Dacji i Mezji, gdzie zezwolono im się osiedlić pod warunkiem, że nie będą nękać Cesarstwa Bizantyńskiego. Ostrogoci ponownie utworzyli tam własne królestwo, które dość aktywnie współpracowało z Rzymem Zachodnim, dostarczając mu najemników. Płacono im natomiast głównie konstantynopolskim złotem. Gdy tego ostatniego zabrakło: obdarowywano ich ziemią, w efekcie czego zdominowali Italię, koniec końców tworząc weń własne królestwo.
W okresie o którym mowa, czyli ostatnich dni istnienia Cesarstwa Zachodniego państwo Ostrogotów zajmowało jedynie współczesne Bałkany. Jego wojownicy w dużych ilościach służą w wojskach lądowych Cesarstwa Zachodniego, które subsydiowane są przez Konstantynopol.
Burgundowie:
Burgundowie byli plemieniem, które wtargnęło na tereny Galii naciskając na Gotów, którzy naciskali na Wandalów… Szybko stali się sojusznikami Rzymu, który nie traktował ich dobrze: przeciwnie, Rzymianie uważali ich za przekupne, łakome kundle.
Używali ich do walki z innymi plemionami, czasem wystrychując na dudka. Przykładowo ogromna armia burgundzka, która w roku 407 miała, wraz Rzymianami wyruszyć na wojnę gromadząc się nad Renem nie zastała na miejscu zbiórki ani jednego sojusznika.
Po klęsce w wojnie z Hunami Rzymianie osiedlili niedobitki Burgundów we współczesnej południowej i środkowej Francji, by ci bronili ich przed ewentualnym najazdem Gotów. Pogarda wobec Burgundów była jednak nieuzasadniona: ich królowie okazali się oportunistami doskonale potrafiącymi wyczuć skąd wieje wiatr. Udając lojalność wobec Rzymu Burgundowie wojowali z każdym, kto akurat był słaby lub zajęty wojną z kimś innym, stopniowo poszerzając swą władzę i tworząc potężne państwo.
Jednocześnie nie bawili się w religijne waśnie, w swe szeregi przyjmując każdego: pogan, arian, ortodoksów, Rzymian i barbarzyńskich renegatów, oferując nowe życie każdemu, kto chciałby służyć ich królom za pomocą pióra bądź miecza.
Allamanowie:
Byli koalicją plemion, która narodziła się w III wieku, jako luźny sojusz, skierowany przeciwko rzymianom. Nazwa ta znaczy dosłownie „Wszyscy ludzie” i z czasem zaczęła być stosowana jako nazwa narodowa.
W IV wieku Allamanom zezwolono na osiedlanie się na terenach Imperium Rzymskiego i z czasem zasiedlili tereny obecnej Szwajcarii i Szwabii. Ich sytuacja była bardzo podobna do sytuacji Burgundów.
2) Hunowie:
Struktura społeczna:
Hunowie byli ludem stepowych koczowników o nieznanym pochodzeniu, który nadciągnął do Europy w IV wieku. Niektórzy badacze wiążą go z ludem Xiongnu, notowanym w kronikach Chińskich oraz Hetfalitami, którzy w V i VI wieku wojowali przeciwko Persji i Indiom. O Hunach nie wiemy wiele. Byli z całą pewnością ludem bardzo wojowniczym, znali sztukę oblężniczą i potrafili zdobywać miasta (Germanie umieli je co najwyżej brać głodem). Czcili rzekomo boga Marsa, który objawiał się im pod postacią brązowego miecza, któremu składano ludzkie ofiary.
Moim zdaniem bardziej prawdopodobne jest, że początkowo ich religią była jakaś odmiana szamanizmu. Ich głównym bóstwem był zapewne, jak u innych koczowników daleki bóg niebios, pogody i ludzkich losów, który jednak nie ingerował w losy ludzi. Wraz z podbojami i wzrostem znaczenia wojowników stopniowo jednak naczelną rolę zyskiwał pomniejszy wcześniej bożek wiosny, migracji i podboju, który nabierał też krwiożerczości.
Struktura społeczna Hunów najpewniej była typowa dla koczowników. Dominowali mężczyźni i silne grupy patriarchalne. Władzę nad takową sprawowała głowa rodu, najczęściej najstarszy osobnik. Posiadał on liczne sługi i niewolników, jednak jego głównym dobytkiem były stada. Mężczyzn traktowano jak własność lub pół-własność patriarchy rodu, żony: jako element stada, tak jak krowy. Ich liczba wyznaczała status mężczyzny, normą były zarówno liczne haremy jak i bezżenni mężczyźni pozostający na służbie u bogatszych.
Między synami, sługami, a niewolnikami nie było wiele różnicy, choć istniały wszystkie te trzy warstwy. Ich główne zajęcie polegało na pilnowaniu stad. Tylko najbiedniejsi wśród Hunów nie posiadali koni, a jedynie najbardziej pogardzani niewolnicy nie byli uzbrojeni. W walce Hunowie używali łuków refleksyjnych, arkanów i mieczy, często też pozorowali odwrót, by błyskawicznie się przegrupować i ponownie uderzyć na wroga.
Po śmierci patryjarchy jego ludzie (synowie i słudzy oraz wyzwoleni niewolnicy) albo wybierali nowego patryjarchę, albo dzielili między siebie jego majątek, a każdy zakładał nową rodzinę.
Zwyczaj ten spowodował, że po śmierci Attyli jego imperium rozpadło się na oddzielne królestwa rządzone przez jego synów. Słabość tą wykorzystali podbici przez nich Germanie zrzucając ich jarzmo. Tylko nieliczni potomkowie Attyli przeżyli, uciekając na terytoria Cesarstwa Wschodniego.
Wpływ Hunów na politykę:
Hunowie przed okresem o którym mowa pełnili funkcję stabilizującą układ: wszyscy się ich obawiali. Ani cesarstwo wschodnie, ani zachodnie, ani żadne z plemion barbarzyńskich nie było w stanie ich pokonać bez tworzenia koalicji z innymi ludami. Tak więc Hunowie, mimo, że byli wrogiem Rzymu byli przezeń wykorzystywani jako najemnicy i straszak, do likwidowania buntowników, wrogich mu plemion barbarzyńców oraz jako czynnik konsolidujący sprzymierzeńców, bowiem, jak wiadomo nic tak nie jednoczy, jak wspólni wrogowie.
Działało to tak długo jak długo a) Rzym miał dość złota, by przekupić Hunów b) żył ich wódz Attyla. Niestety, pewnej nocy, gdy włączył do haremu, kolejną już młodą żonę ten doznał wylewu i umarł. Schedę po nim objęli nader liczni synowie, którzy rozpoczęli walkę o tron i Imperium Hunów upadło.
3) Ludy jawnie Rzymowi wrogie:
Wandalowie i Alanowie:
Wandalowie byli ludem germańskim, którego ojczyzna znajdowała się w dzisiejszej, południowej Polsce, na Śląsku, pod Krakowem, na Lubelszczyźnie i współczesnym Podkarpaciu. Trudnili się wytopem żelaza, pośredniczyli w handlu bursztynem i sprzedawali Rzymowi niewolników.
Alanowie byli natomiast iranojęzycznymi koczownikami z Kotliny Węgierskiej i zachodniej Ukrainy.
Uciekając przed Hunami plemiona te zawarły sojusz i pokonując zamarznięty Ren wtargnęły do Galii. Z dużym prawdoodobieństwem chciały znaleźć pokój pod ochroną Rzymu. Tego im nie udzielono. Braki żywnościowe sprawiły, że zaczęły grabić prowincję, posuwając się cały czas w jej głąb.
Koniec końców dotarły, podobnie jak Goci do Iberii, gdzie Wandalowie podzielili się na dwie grupy: plemię zwane Hasdlingami zasiedliło północno-zachodni kraniec półwyspu, a zwane Sidlingami połuniowo-wschodni i Giblatar. Naciskani przez Gotów i rozczarowani dwulicową polityką Rzymu, przeczuwając, że wszystkie sojusze są nietrwałe i dążą do rozegrania Barbarzyńców między sobą i ostatecznie unicestwienia Sidlingowie przeprawili się do Afryki.
Od tego momentu Wandale zerwali z ugodową polityką i postawili na pełną konfrontację z Rzymem. Maszerując przez północną Afrykę rozbili stacjonujące tam siły rzymskie, złożone głównie z niedoświadczonej i nie wyekwipowanej do udziału w walnych bitwach Straży Granicznej, a następnie zaatakowali największy port Śródziemnomorski: Kartaginę. Obwołali go własnym królestwem i rozpoczęli dalsze podboje. Wpierw skonfiskowali majątki rzymskie dookoła Kartaginy, a następnie podporządkowali sobie całą Afrykę Północną zmuszając latyfundystów do płacenia im danin. Jako, że była to najbogatsza prowincja Cesarstwa Zachodniego, to, odcięte od wpływów z podatków zachwiało się w posadach.
Zajęcie największego portu sparaliżowało handel. Przymierający głodem kapitanowie statków, ich załogi, szkutnicy i im podobni ludzie koniec końców poszli na układy z Wandalami. Tym sposobem barbarzyńcy zdobyli flotę uzbrojonych statków kupieckich. Nie było to nic wielkiego, ale ani Rzym, ani Konstantynopol nie miały podówczas floty wojennej, a jedynie okręty przeznaczone do zwalczania piractwa i transportu wojska.
Dysponując taką Wandalowie zaczęli coś, co – gdyby nie anachronizm – można by nazwać „pływaniem na wiking”. Analizując analogiczne praktyki właśnie Wikingów, a także Arabów, Genuańczyków, Wenecjan, Portugalczyków i Holendrów można przyjąć, że chodziło im głównie o uzyskanie monopolu handlowego. Działało to tak, że Wandalowie łączyli swą flotę w ogromne konwoje, które wyruszały w morze obładowane towarem i wojownikami. Płynęły one dookoła Morza Śródziemnego zatapiając każdy konkurencyjny statek oraz oblegając każde miasto, które nie otwarło przed nimi bramy. Jeśli do tego doszło wymuszali na nim daninę i uznanie władzy ich króla, konfiskowali wszystkie zastane w porcie statki i uprowadzali w niewolę lub zabijali wszystkich szkutników.
Gdy skończyli: zaczynali handel.
Tym sposobem zyskiwali nie tylko łupy, daninę i niewolników, ale także możliwość dyktowania cen monopolistycznych oraz tępili konkurencję.
Metodą tą podporządkowali sobie wszystkie wyspy zachodniego akwenu morza, złupili wybrzeża Italii oraz zagrozili bizantyjskiemu systemowi komunikacyjnemu Konstantynopola oraz dostawom żywności do miasta.
Anglowie i Sasi:
Anglowie i Sasi byli mieszkańcami obecnej Saksonii i częściowo Niderlandów. Od wieków urządzali napaści na wybrzeża Brytanii, konkurując w tym z Piktami i Irlandczykami. Puki jednak w Brytanii pozostawały rzymskie legiony piraci byli trzymani na odległość. Gdy tych zabrakło galorzymski wódz Wortimer poszedł po pomoc właśnie do Sasów i wynajął ich w charakterze najemników przeciwko Piktom (i być może Irlandczykom). Ci pobili Piktów w bitwie morskiej, a zorientowawszy się, że Brytania jest praktycznie niebroniona (większość wojska została wybita we wcześniejszej rebelii lub rozeszła się z braku funduszy) zabił Vortimera i rozpoczął sukcesywny podbój wyspy.
Zarówno Sasi jak i Anglowie byli Germanami. W odróżnieniu od wcześniej omawianych ludów byli oni poganami i bardzo trudno ulegali chrystianizacji. Wręcz przeciwnie: chrześcijaństwo traktowali jako religię podbitych i zniewolonych. Było to na tyle skuteczne, że niedługo później Brytanię trzeba było chrystianizować od nowa.
Nazwa „Saksoni” pochodzi od charakterystycznego typu uzbrojenia, czyli saksu. Był to długi, jednosieczny, szeroki nóż albo miecz o długości od 30 do 90 centymetrów, nadający się głównie do cięć i rąbania, kształtem przypominający współczesną maczetę.
Frankowie i Rugiowie:
Frankowie w momencie o którym mowa nie byli prawdopodobnie jeszcze plemieniem, ale luźną koalicją mniej istotnych grup plemiennych z północy, które po prostu wykorzystały sytuację. Świadczy o tym ich nazwa, wywodząca się od jedynej rzeczy, którą mieli ze sobą wspólnej: elementu uzbrojenia, jakim był topór nazywany Franceską.
Ich koalicja zaczęła się formować nad Renem, na opuszczonym niedawno terytorium. Z dużym prawdopodobieństwem działała na zasadzie kuli śnieżnej: sukces małej początkowo grupy zaczął przyciągać inne, podobne grupy.
Początkowo Frankowie nie mieli nawet królów. Byli bandami wojowników, dla ochrony przed groźniejszymi ludami trzymającymi się razem.
Rugiowie byli germańskim plemieniem pochodzącym z wyspy Rugii. Po upadku Hunów i ucieczce innych ludów rozpoczęli wędrówkę na południe, ku żyźniejszym ziemiom, ponownie działając jak śnieżna kula. Napotykane przez nich pomniejsze szczepy, niedobitki ongiś większych ludów etc. albo się do nich przyłączały, albo liczniejsi (bo nie wyczerpani wojnami i ucieczkami) i lepiej zorganizowani Rugiowie je pokonywali w walce, zabijali wszystkich dorosłych mężczyzn, kobiety brali za żony, niedorostków czynili niewolnikami i używali w wojnach z innymi ludami. Koniec końców osiedlili się gdzieś między Austrią, a Szwajcarią rozpoczynając napady na rzymskie pogranicze, głównie na Norricum.
Obydwa ludy parły na zachód, wykorzystując fakt, że były dość liczne i dobrze uzbrojone. Zaczęły na początku nękać napadami ludy, które osiedliły się na pozostałościach Cesarstwa Rzymskiego. Rugiowie zostali pokonani najpierw przez siły rzymskie pod dowództwem Odoakra, a następnie zniszczeni przez Longobardów. Frankowie z czasem podbili całą Galię, likwidując królestwa Romańsko-Germańskie.
Zarówno Frankowie jak i Rugiowie byli poganami.
Longobardowie i Herulowie:
Obydwa ludy wywodzą się ze Skandynawii. Podobnie jak inne w II wieku opuściły swe siedziby migrując na południe. Longobardowie osiedlili się w dorzeczu Łaby, a Herulowie hen nad Morzem Azowskim. Obie nacje toczyły boje z Rzymem, szczególnie zacięci byli Herulowie, których morskie wyprawy docierały nawet do Sparty, pustosząc całe Bałkany.
Herluowie byli też jednym z pierwszych ludów podporządkowanych sobie przez Hunów. Czas jakiś później ich los podzielili też Longobardowie. Obydwa narody przemieściły się w stronę Kotliny Czeskiej, z której rozpoczęli najazdy na inne tereny. Herulowie między innymi stali się rządzącą warstwą kontynentalnych Saksonów.
Ogólnie rzecz biorąc jeden i drugi naród byli wyznawcami pogaństwa w szczególnie ponurej odmianie. Źródła starożytne nie pozostawiają na nich suchej nitki, obmalowując ich niemal jako wojowników Khorne’a. Istnieją przesłanki, że gdy Longobardowie szli do walki, to całym plemieniem, a za wojownikami postępowały ich żony (stąd ironiczna nazwa „Długobrodzi”). Istnieją też liczne dowody archeologiczne na masowo składane, ludzkie ofiary oraz kanibalizm obydwu tych ludów.
Polityka w całym tym mętliku:
Sytuacja polityczna na terenie Cesarstwa Zachodniego była dość skomplikowana i w dużym stopniu zależała od siły militarnej. Generalnie żaden barbarzyński król ni wódz nie dysponował nigdy więcej niż 10 do 30 tysiącami zbrojnych. Potencjał bojowy każdego z Cesarstw wynosił od 150 do 300 tysięcy żołnierzy, w zależnie od szacunków, przy czym około połowy tych wojsk stanowiła słabo uzbrojona straż graniczna. Duża część wojsk Konstantynopola (około 60%) skupionych było na wschodzie, na wypadek wojny z Persją i nie mogło zostać użyte do wsparcia Rzymu.
Cele poszczególnych potęg były dość rozbieżne. Tak więc:
- Cesarstwo Zachodnie chciało odzyskać kontrolę nad swoimi dawnymi ziemiami.
- Królowie Gotów i Burgundów chcieli utworzyć własne państwa na terenie Rzymu o jak największym stopniu niezależności. Jednocześnie nie chcieli ryzykować konfliktu z Rzymem, gdyż w takim wypadku zostaliby pobici.
- Wandalowie chcieli ego samego, przy czym przyparci do muru postanowili jednak zaryzykować otwartą konfrontację z Rzymem.
- Sasi, Anglowie, Frankowie, Rugiowie, Herulowie, Longobardowie, Piktowie i Irlandczycy chcieli tylko napadać.
- Bretończycy i Brytyjczycy tylko się bronili przed innymi.
- Podobnie robili też buntownicy, którzy ogólnie mieli wywalone na cały świat.
- Cesarstwo wschodnie natomiast chciało się pozbyć Wandalów, by zabezpieczyć swoje tyły na wypadek wojny ze swoim głównym wrogiem: Persją.
Jako, że priorytety obydwu Cesarstw były zgodne: Zachód w pierwszej kolejności chciał się rozprawić z Wandalami bo a) okupowali jego najbogatsze prowincje b) bezpośrednio mu zagrażali łupiąc między innymi Rzym w roku 455. Wschód subsydiował jego armię, de facto utrzymując ją.
Burgundowie i Goci udawali lojalność wobec cesarstwa z dwóch powodów: by to nie uznało ich za większego wroga od Wandalów oraz, by w wypadku pokonania tych ostatnich mieć jak najdogodniejszą pozycję do negocjacji. Ich poważnym problemem było też sąsiedztwo.
Klęski Cesarstwa nikt chyba nie brał pod uwagę.
Układ działał do roku 468 i bitwy przy przylądku Bon gdy połączone floty Wschodu i Zachodu, wspierane przez Gotów wyruszyły przeciwko Wandalom. Flota napotkała przeciwny wiatr, który niestety sprzyjał przeciwnikowi. Wykorzystali go Wandale, którzy pchnęli przeciwko nim płonące okręty. Uwięziona między nimi, a lądem flota próbowała ucieczki. Wdarł się w nią nieporządek, który wykorzystał napastnik, niszcząc nią oraz przebywające na okrętach wojska lądowe.
Po tym wydarzeniu Wschód nie miał już więcej złota, by dłużej utrzymywać wojska Zachodu. Cesarstwo stało się fikcją, wódz resztek najemników detronizował Cesarza, zwrócił jego insygnia do konstantynopola, a swoim żołnierzom rozdał ostatnią rzecz, jaka w państwie pozostała: działki na terenie Italii. Cesarstwo upadło, by zostać w niedługim czasie podbite przez (kolejno) Longobardów, Gotów i Franków.
Bibliografia:
- P. Heather, „Upadek cesarstwa rzymskiego”, Poznań 2000
- P. Heather, „Imperia i barbarzyńcy”, Poznań 2010
- M. Rouche „Attyla i Hunowie: ekspansja barbarzyńskich nomadów IV-V wiek”, Warszawa 2011
- P. Veyne „Historia życia prywatnego”, Wrocław 2005
- A. Giardiny „Człowiek Rzymu w kręgu codzienności”, Warszawa 2000
- M. Jaczynowska, D. Musiał, M. Stępień, „Historia starożytna”, Warszawa 1999
- B. Carey, J. Allfree, J. Cairns, „Wojny starożytnego świata”, Warszawa 2008
- K. Modzelewski, „Barbarzyńska Europa”, Warszawa 2004
Nie jestem pewien, czy nasze słowo opisujące niewolnika nie jest nieco niewłaściwe bo opisuje wiele różnych zjawisk? Bo o prawdziwych niewolnikach może być mowa tylko w przypadku społeczeństw względnie obywatelskich, jak państwa greckie, republika i w znacznie mniejszym stopniu cesarstwo rzymskie czy opisanie tu monarchie Germańskie
Cholera, nie mogę edytować. W państwach typu wschodniego czy u wspomnianych tutaj Hunów wydaje mi się, że sprawa była nieco niejasna.
2 Słyszałem ciekawostkę, że Germanów nie powinno się właściwie nazywać germanami bo ponoć germanię w czasach Augusta zamieszkiwały raczej plemiona celtyckie.
3 Ponoć Rzym upadł ze względu na… Tymczasowość. Cesarstwo nigdy nie nabrało charakteru stałego, przynajmniej na zachodzie i zawsze udawało że jest republiką, co między innymi ułatwiało uzurpacje
„Przeprowadzone przez Cesarstwo Wschodnie i Zachodnie akcje odwetowe lekceważyły przeciwnika, w wyniku czego Goci zdołali wciągnąć w zasadzę kontyngent ekspedycyjny pod dowództwem cesarza Walencjusza w zasadzkę i wyrżnąć go do nogi, pozbawiając Rzymian możliwości reagowania na to, co się dzieje.” – On się Walens nazywał. Po Łacinie: Flavius Iulius Valens.
I to nie była jakaś tam zasadzka na kontyngent ekspedycyjny, ale Bitwa pod Adrianopolem, którą szczęśliwie dobrze znamy, bo na jej opisie kończy się wybitne dzieło historyczne Ammianusa Marcellinusa. Waga tej bitwy jest duża, bo „Wschód” utracił w niej swą armię polową, co było przyczyną późniejszej niemocy militarnej i braku możliwości pokonania ostatecznego tej bandy gockiej. Oczywiście już wtedy comitatenses byli w dużej mierze złożeni z barbarzyńców, jednak jeszcze lojalnych względem Imperium, a nie po prostu najmowanych band walczących pod swymi wodzami.