Dziś miał iść inny tekst (o reklamach), ale Avellana poprosiła mnie o jego usunięcie, bo za dużo o Tanuku zdradzał. Dlatego pójdzie dziś wpis zastępczy. A potem ja pójdę się kłócić.
Dziś, jako, że jest to na czasie nauczycie się zrobic faworki. Umiejętność robienia faworków jest bardzo przydatna, bowiem za pieniądze, które żądają za nie w sklepie można wyprodukować ich niesamowite ilości.
Pozatym te domowe są lepsze i smaczniejsze.
W piątek normalny post.
Potrzebujecie:
- 2 szklanek mąki
- 1 jajka
- żółtek z ośmiu jaj
- 5 deko masła
- 1 łyżeczki soli
- 1 łyżeczki octu
- oleju (dużo)
- cukru pudru (dużo)
I teraz tak:
- Wymieszać mąkę z solą i przesiać przez sito.
- Położyć na stolnicy, uformować górkę. W jej środku zrobić dziurkę.
- Rozbić jajko. Połączyć z octem i żółtkami. Wlać w dziurkę w mące. Dodać masło. Zacząć wyrabiać. Wyrabiać tak długo, jak się ma ochotę, generalnie im dłużej to potrwa, tym faworki będą miększe.
- Rozwałkować ciasto na stopnicy na cienki placek.
- Nożem pociąć na paski. Każdy pasek podzielić na kilka pasków krótszych.
- W każdym pasku zrobić dziurkę. Wziąć jeden koniec faworka i przeciągnąć go przez tą dziurkę. Powtórzyć ze wszystkimi.
- W rondlu lub głębokiej patelni rozgrzać olej. Smażyć weń faworki na złoty kolor.
- Wyjąć. Posypać cukrem pudrem.
Powinny wyglądać tak:
Chyba się zaczynasz powtarzać.
Bo kojarzę, że ten obrazek – Tłusty Czwartek vs Tłusta Środa – to już chyba kiedyś u ciebie był…
Możliwe. Już nie pamiętam ile tych demotywatorów na blog wrzuciłem.
Zjadłabym faworki, może mi jutro koleżanka przyniesie ;d
U mnie były domowe pączki 🙂