Top 10 wartych polecenia powieści postapokaliptycznych:

grybJako, że top-lista powieści fantasy zapewnia mi wejścia na bloga już od dobrego roku pora iść (rychło w czas) wślad za jej sukcesem i dodać kolejne źródło wejść. Tym razem będzie to spis powieści należących do gatunku równie poszukiwanego: postapokalipsy.

Metodologia tworzenia top listy jest prosta: wybrałem 10 powieści, o których wiem, że są dobre (i jedną dodatkową), a następnie ustawiłem w kolejności, która wydała mi się odpowiednia. Tak więc na początku listy, na miejscach o wysokiej numeracji są powieści rozrywkowe, w dole natomiast te ciężkie oraz należące do klasyki gatunku.

10) Metro

1Akcja powieści przenosi nas do moskiewskiego metra, gdzie (zgodnie z zamysłem jego projektantów zresztą) chronią się ostatnie niedobitki ludzkości. Podobnie jak w opowiadaniu „Czerwone Ćwieki” Howarda także tutaj ograniczenia przestrzeni sprawiają, że każda ze stacji i każdy ze schronów staje się niemalże osobnym królestwem. Na powierzchnię wychodzą tylko nieliczni stalkerzy, zdobyte przez których przedmioty są podstawą egzystencji mieszkańców Metra. Ta jest jednak trudna i niebezpieczna. Tak trudna, że podstawową walutą stały się naboje.

Powieść została wydana po raz pierwszy w 2005 roku (w Polsce w 2010), następnie wznowiono ją w 2007. W tym samym roku została też nagrodzona nagrodą dla najlepszego debiutu na konwencie Eurocon 2007.

Książka poza klasyfikacją: Apokalipsa według pana Jana

janPisząc top-listę powieści postapokaliptycznych nie można nie wspomnieć także o polskiej powieści tego typu, a mianowicie „Apokalipsie według pana Jana”. Utwór ten składa się z dwóch części: opowiadania „Ognie W Ruinach” oraz będącej jego kontynuacją, właściwej powieści.

Fabuła jest prosta: rząd polski w swej głupocie próbuje wykorzystać światowy kryzys do nacjonalistyczno-populistycznych celów, w efekcie czego zaognia sytuację i dochodzi do wojny atomowej. Jak się okazuje politycy nie byli tak całkiem bici w cienie i ukryli trochę wojska i sprzętu w supernowoczesnym schronie. Żołnierze w sojuszu z charyzmatycznym przywódcą ocalałych zwanym jako pan Jan muszą odbudować Polskę. Na drodze stają im różne przeciwności.

Powiedzmy sobie szczerze: o ile „Ognie” mają swoją atmosferę, tak sama „Apokalipsa” jest umiarkowanie dobrą military-fiction, której główną zaletą jest fakt, że a) sporo się w niej biją b) nasi wgrywają. Wadą natomiast jest kiepski warsztat oraz forsowana przez autora, bardzo naiwna linia ideologiczna, pod tytułem „Polacy potrzebują silnej władzy, która będzie ich chłostać, bo sami nie potrafią się rządzić”.

9) Bastion

bastionNiezwykle silna odmiana grypy nazywana „Kapitanem tripsem”, a stworzona w laboratoriach broni biologicznej niszczy 99,4 procent ludzkości. Nieliczni ocaleńcy zaczynają doznawać wizji, które pokazują im, iż w nowym świecie działają zarówno wysłannicy dobra jak i zła. Ci chcą odbudowania społeczeństwa na własną modłę. Wkrótce ludzkość dzieli się więc na dwa, zwaśnione obozy…

Co tu dużo opowiadać: opus magnum Steavena Kinga. W roku 1994 nakręcono też mini-serial na podstawie tej powieści (imho niezły).

Moim zdaniem jednak całokształt psuty jest nieco przez obecność w tym świecie zjawisk paranormalnych oraz mesjanistyczne zakończenie.

8) World War Z

okladkaPrzyjemna, rozrywkowa książka napisana w ciekawym stylu, prawdopodobnie najlepsza w całej tej manii na zombie, którą warto. „World War Z” ustylizowana jest na bestsellerową książkę historyczną „The Good War: Oral History of the Second World War” będącą serią wywiadów z weteranami II wojny światowej.

Tym razem otrzymujemy opis apokalipsy zombie okiem jej uczestników: poczynając od fazy utajenia obecności wirusa, pierwszych klęskach, kończąc na Wielkiej Kontrofensywie kończąc oraz odbiciu planety z rąk żywych trupów kończąc. Książka zawiera w prawdzie kilka nielogiczności, wynikłych niejednokrotnie z powtarzania schematów typowych dla gatunku, trudno też w niej szukać jakiejś głębszej myśli, ale stanowi rozrywkę najczystszej wody.

Ps. Ja nadal uważam, że należało wykorzystać przewagę powietrzną i prowadzić bombardowania dywanowe utraconych miast. W szczególności zbędnych dzielnic (np. Handlowych).

A właśnie… Warto zauważyć, że istnieje film, jednak poza tytułem nie ma nic wspólnego z książką. Serio!

7) Ostatni brzeg

a1d40392800625a377286f6c995085624e03Powieść opowiada o losach australijskiego okrętu, który wyrusza w podróż mającą na celu ustalenie losów świata oraz chronologii stoczonej niedawno wojny atomowej. W momencie rozpoczęcia powieści Australia jest jednym z ostatnich miejsc, do których nie dotarła jeszcze śmiercionośna, promieniotwórcza chmura.

„Ostatni brzeg”, mimo, że jest już powieścią nieco anachroniczną, nadal pozostaje też utworem ogromnie ponurym o dołującej, ciężkiej atmosferze. Daleko mu od radosnej rozwałki pokroju Fallouta. To ciężka, pesymistyczna książka obrazująca strach przed zagładą.

Powieść kilkakrotnie filmowano, przy czym chyba żadna z tych adaptacji nie jest warta oglądania: jedne się zestarzały, inne po prostu nie są dobrymi filmami.

6) Jestem legendą

JestemLegenda(1)Ponownie stara książka i dość anachroniczna, jednak ciekawa. Ben Cortman jest jedynym ocalałym w świecie, gdzie tajemniczy wirus zmienił wszystkich, żyjących ludzi w wampiry. W nocy kryje się w dobrze ufortyfikowanym budynku, w dzień wychodzi na miasto, by poszukiwać zasobów i dobijać nieumarłych oraz chwytać okazy, na których eksperymentuje ze swoją metodą leczenia choroby. Pewnego dnia spotyka jednak na swej drodze tajemniczą kobietę…

„Jestem legendą” jest obecnie chyba lepiej znane ze swej ekranizacji, będącą niezłym, ładnie wyglądającym filmem, jednak w porównaniu z pierwowzorem niestety płytkim. Dość poważnie różnią się też fabułą (aż bym rzucił spoilerem, ale się powstrzymam), która w filmie doprowadzona jest mniej-więcej do połowy identycznie z książką, ale potem rozwarstwiają się zupełnie.

5) Dzień tryfidów

R352x500zbudowana i wielowątkowa powieść, ponownie nieco już anachroniczna w konstrukcji świata, jednak nadal dobra. Pewnego dnia na ziemi z nikąd pojawiają się tajemnicze, drapieżne rośliny nazywane tryfidami. Część ludzi wierzy, że przybyły z kosmosu, część, że wyhodowano je w ZSRR. Nie jest to ważne, gdyż tryfidy mają duże zastosowania energetyczne, można z nich robić paliwo i są całkiem smaczne, tak więc ludzie wiążą z nimi spore nadzieje. Niestety pewnego dnia nad ziemią przelatuje kometa, której ogon powoduje deszcz spadających gwiazd. Jasne światło przez nie emitowane sprawia, że wszyscy, którzy tej nocy obserwowali niebo (czyli większość społeczeństwa) ślepną. Społeczeństwo rozpada się więc… Tryfidy, którymi nikt się już nie opiekuje uciekają z klatek…

Pomimo, że powieść napisana została w czasach przed Nową Falą Fantastyki, więc charakteryzuje się niestety dawnym, gumiastym stylem przedstawiania potworów oraz takim światem, to nadal posiada całkiem mocne wątki społeczne i warto ją przeczytać, tak samo, jak warto przeczytać Wojnę Światów.

4) Listonosz

listonoszWyróżniona nagrodami Campbela i Locusa powieść z 1985 roku. Gordon Krantz, były student utrzymuje się podróżując przez atomowe pustkowia jako wędrowny aktorzyna odtwarzając dramaty Szekspira za żywność. Pewnego dnia znajduje w rozbitej furgonetce trupa listonosza, którego mundur kradnie (wraz ze znajdującymi się w kieszeniach listami) dla ciepła. W najbliższej osadzie wykorzystuje je podając się za prawdziwego posłańca, by wyłudzić posiłek. Wkrótce zaczyna faktycznie dostarczać pocztę do zdesperowanych ludzi. Jego czyny inicjują ruch, który doprowadzić ma do odbudowy społeczeństwa.

W latach 90-tych na podstawie książki nakręcono też (niezbyt dobry) film „Posłaniec przyszłości”.

3) Kantyczka dla Leibowitza:

Są dwie wersje tłumaczenia, ale prawdę mówiąc nie wiem, które jest lepsze.

Są dwie wersje tłumaczenia, ale prawdę mówiąc nie wiem, które jest lepsze.

I zaprawdę tak było w owych dniach […], że książęta ziemi utwardzili swoje serca przeciwko prawu Pana, a pycha ich była niezmierzona. I każdy z nich myślał w duchu, że lepiej by wszyscy przepadli, niżby wola jednego księcia przeważyła jego wolę. Albowiem możni tej ziemi zmagali się o najwyższą władzę nad wszystkim. Przez kradzież, zdradę i oszustwo chcieli zyskać władzę, wojny zaś bardzo się bali i drżeli, albowiem Pan Bóg dopuścił, by mędrcy owych czasów poznali machiny, którymi można zniszczyć cały świat, a w ręce dano im MIECZ ARCHANIOŁA, którym Lucyfer został strącony, aby ludzie i książęta lękali się Boga i ukorzyli przed najwyższym.

Lecz nie ukorzyli się.

I Szatan rzekł do jednego z książąt: >>Nie lękaj się dobyć miecza, albowiem mędrcy zwiedli cię, powiadając, że świat będzie do końca zniszczony. Nie słuchaj rad słabych, albowiem nazbyt cię straszą i służą twoim wrogom, wstrzymując twą rękę wzniesioną przeciwko nim. Uderz, a wiedz, że będziesz królem nad wszystkim.<<

I książę usłuchał słów Szatana (…) i poraził miasta swych wrogów owym ogniem i przez trzy dni i trzy noce jego wielkie katapulty i żelazne ptaki raziły ich gniewem. Nad każdym miastem ukazało się słońce jaśniejsze, niż słońce na niebie i zaraz to miasto nikło i topiło się niczym wosk w płomieniu pochodni, a jego mieszkańcy zatrzymywali się na ulicach i skóra na nich dymiła i stali się jak bierwiona rzucone na rozżarzone węgle (…). Jadowite dymy opadły wszędzie na ziemię i ziemia rozgorzała w nocy od promieniowania, a przekleństwo promieniowania powodowało parchy na skórze i sprawiło, że wypadały włosy i krew umierała w żyłach.

Jezu jakie to dobre.

Po wojnie atomowej świat dosłownie cofa się w mroki średniowiecza, a jedynymi ostojami cywilizacji stają się (ponownie) klasztory, w których mnisi gromadzą i ukrywają książki

2) Doktor Bluthgeld

15093023Skomplikowana powieść, którą trudno opowiedzieć (co niestety jest typowe dla Dicka), a którą trzeba przeczytać. Rok 1988. Na skutek katastrofy nuklearnej, za którą obwiniony zostaje tytułowy doktor Bluthgeld życie na Ziemi staje się niezwykle ciężkie, a ludzie zmagać muszą się ze skutkami skażenia. Wszystko pewnie jakoś by się ułożyło, gdyby nie konflikt atomowy, do którego wkrótce dochodzi. Bluthgeld, którego odpowiedzialność za poprzednią katastrofę i uniwersalna nienawiść, z jaką się spotykał wpędziła w obłęd wyrusza, by odbudowywać świat, za pomocą swych, wyobrażonych, magicznych mocy…

Jak mówiłem: to jest Philip K. Dick. Oznacza to ciężką, skomplikowaną, na wielu poziomach skrajnie objechaną książkę, pisaną przez wyjątkowo utalentowanego schizofrenika, w której ponura, mroczna wizja walczy o lepsze z czystym szaleństwem. Powieść, którą można albo pokochać, albo znienawidzić.

1) Droga

135618_droga_aud_400Powieść na tyle dobra, że stawianie jej w tym samym rankingu ze „Steavenem Kingiem”, „Wojną Zombie” czy „Metro” jest krzywdzące.

„Droga” opowiada o podróży, jaką pewien ojciec wiedzie wraz z synem w unicestwionym przez nieznaną katastrofę świecie. Zagłada dotknęła także biosfery, a na pozbawionej roślin i zwierząt planecie ludzie zmuszeni są do poszukiwania żywności w odpadkach lub kanibalizmu. Ojciec z synem wyruszają na południe, w nadziei, że będzie tam cieplej.

Uczciwie mówiąc jest to lektura raczej ciężka, bardzo trudna w odbiorze, która raczej nie sprawia przyjemności (choć poucza i porusza).

Warto wspomnieć, że w 2009 roku nakręcono na jej podstawie film. Nie oglądałem go, ale bardzo mi go chwalono.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki, Top listy i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

17 odpowiedzi na „Top 10 wartych polecenia powieści postapokaliptycznych:

  1. Enc pisze:

    Fajnie, że dajesz Drogę na pierwszym miejscu. Nie przeczytałem wszystkich powieści z Twojej listy, ale z tego co znam, Droga to zdecydowany numer jeden. Film obejrzałem, bardzo bliski (choć nieco złagodzony) książce.

  2. DoktorNo pisze:

    Sporo z tych rzeczy zekranizowano…

    A.D „Jestem legendą”: Drugą ekranizacją był „Człowiek Omega” z Charletonem Hestonem w roli głównej:

    A.D. „Apokalipsa w/g Pana Jana”:

    Wadą natomiast jest kiepski warsztat oraz forsowana przez autora, bardzo naiwna linia ideologiczna, pod tytułem „Polacy potrzebują silnej władzy, która będzie ich chłostać, bo sami nie potrafią się rządzić”.

    Problem IMHO większości polskiej fantastyki, szczególnie tej pisanej na boku przez dziennikarzy i felietonistów.

    A.D „Kantyczka dla Leibowitza”
    Hmm, słyszałem kiedyś o opowiadaniu napisanym napisanym w Polsce o podobnym motywie, ale nie kojarzę tytułu. A może coś mi się pomyliło?

    • No niestety, jest to dość modne. W sumie chyba tylko Dukaj i Sapkowski nie mają mocno prawicowych poglądów.

      Natomiast jeśli chodzi o to opowiadanie, to niestety nic mi się nie kojarzy.

      • Strategiusz pisze:

        Eugeniusz Dębski to taki typowy „jasnogrodzianin” co bał się „faszystowskiego” LPR-u i wierzy, że władza i służby służą ludziom.

      • DoktorNo pisze:

        Z zasady każdy pisarz ma jakiejś poglądy społeczno-polityczne, i wcześniej czy później wychodzą one w twórczości, np. „Narnia” C. S. Lewisa jest naszpikowana motywami chrześcijańskimi: https://en.wikipedia.org/wiki/Religion_in_The_Chronicles_of_Narnia#Christian_parallels

        Amerykańskie SF jest do bólu libertariańskie, i stąd fantazje o Kosmosie jako nowym Dzikim Zachodzie gdzie „self made man” może się wzbogacić i zdobyć sławę i honor itp: http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/LibertariansInSpace

        A co powiedzieć do Robercie A. Heinleinie, który swoje prawicowe poglądy wyłożył kawa na ławę w „Kawalerii Kosmosu”? Paul Verhoeven zrobił z tego faszystowską groteskę w swojej ekranizacji:

        Jerry Pournelle przez lata pracował w amerykańskim przemyśle lotniczym i na pewno otarł się o kompleks militarno-przemysłowy. Swego czasu lobbował (wraz z Larrym Nivenem) za „Gwiezdnymi Wojnami” (SDI) Ronalda Regana: https://mondediplo.com/1999/07/14star
        Tu fragment filmu dokumentalnego BBC, w którym przypisują sobie zasługę obalenia ZSRR:

        Co do Polski to problemem jest, nazwijmy to, prowincjonalizm i niedojrzałość.

      • Są jeszcze republikanie od eksportu demokracji na bagnetach jak Ringo, Birmingham czy Flint.

        Ogólnie rzecz biorąc jednak nie lubię, gdy ktoś zamiast uczciwej książki pisze broszurkę ideologiczną dla swych poglądów.

  3. Iselor pisze:

    Super, dzięki:) Znam tylko „Kantyczke dla Leibowitza”, którą wielbię i uważam za jedną z najlepszych rzeczy jakie czytałem. Postaram się resztę z listy ogarnąć (w domu gdzieś wala mi się „Ostatni brzeg” Shute’a). Nie czytam sf w zasadzie (poza kilkoma autorami), tylko fantasy i troszke horror, ale chcę do tego dodać post-nuclear.

  4. Michał pisze:

    Ciekawy wybór, choć mi brakuje tu klasyki post apo: A. Carter Marianna i Barbarzyńcy, R. Zelazny Aleja Potępienia i H. Elisona – Chłopiec i jego pies.

    • DoktorNo pisze:

      „Aleja potępienia” też została zekranizowana w 1977 roku, tyle że film miał pecha z powodu kiepskich efektów specjalnych, głupot w stylu „zmutowane karaluchy”, scenariusza zbyt mocno odbiegającego od pierwowzoru i… „Gwiezdnych Wojen”:

  5. cherokee pisze:

    „Ostatni brzeg” z Armandem Assante dawał radę.

  6. Stillborn pisze:

    Do postapo można też zaliczyć cykl Mrocznej Wieży Kinga.
    Nawet nieźle mnie wciągnęła trylogia Yggdrasill od Podrzuckiego, gdzie katastrofa, która o mało nie spowodowała końca świata, to wyrośnięcie mega drzewa.
    W pewnym sensie postapo, to także cykl Gamedec autorstwa Przybyłka.

  7. Mateusz Cioch pisze:

    Honorowe wyróżnienie przyznałbym opowiadaniu „Szkarłatna dżuma” Jacka Londona, jednemu z pierwszych w tej konwencji (napisane na początku XX w., a zadziwiająco współczesne w sposobie ukazywania apo- i postapokaliptycznych wydarzeń).

  8. Nika pisze:

    Wstyd się przyznać, ale nie czytałam żadnej z tych książek. Ale o kilku słyszałam.

  9. DoktorNo pisze:

    Ogólnie rzecz biorąc jednak nie lubię, gdy ktoś zamiast uczciwej książki pisze broszurkę ideologiczną dla swych poglądów.

    To raz. A dwa trzeba tu zachować proporcje; wydawca szmiry o której wszyscy zapomną niezależnie od nakładu to nie to samo co znany w fandomie autor lobbujący wraz z przemysłowcami i generałami za utopijnym i potencjalnie destabilizującym równowagę strategiczną projektem wojskowym (to nawiązanie do w.w. Nivena i Pournella).

  10. Cadab pisze:

    W sumie zaskoczony jestem wyborem. Tak pozytywnie ^^ Ale mam dziwne wrażenie, że jak to było pisane, to Listonosz był wrzucony mimochodem, a nie z racji na przeczytanie, bo opis jest opisem jednak filmu z Costnerem, a nie tego, co się w książce wyprawia.
    Co nie zmienia faktu, że ja ten film kocham miłością grzeszną i w pełni świadomą, że to straszna szmira. W końcu w ilu filmach Główny Bohater może przeżyć następującą sytuację:
    [Scena spod znaku gay-bonding]
    [Główny Bohater srogo przegrywa i jest właśnie duszony na śmierć]
    [Cicha, smutna muzyka z jeszcze smutniejszym chórem w tle]
    [Chór stara się zagłuszyć stado gęsi, które w pobliżu przelatywało]
    [Główny Złol, jak przystało na Głównego Złola, ma Finałowy Monolog Złola]
    – I studied people. I know your problem. You know [dramatyczna pauza] why you can’t fight? Because you have nothing to fight for. You don’t care about anything. You don’t value anything! You don’t believe in ANYTHING! And that’s… what makes me better.
    [Sekcja smyczkowa, która wzrasta]
    – I believe… in the United States!
    [Bombastyczna muzyka, dominacja werbla i kotłów]
    [Transformacja! Moc Gwieździstego Sztandaru!]
    [Główny Bohater sprzedaje Bańkę Prawdziwego Patriotyzmu w ten głupi ryj Głównego Złola, żeby go rozwalić]
    [Następuje bohaterskie obijanie miski Głównego Złola w akompaniamencie heroicznej muzyki]
    [Żaden ze statystów biorący udział w tej sekwencji nie wierzy, że dobrowolnie w tym pracuje]
    [Sala w miejskim kinie, gdzie to oglądałem, ryczy ze śmiechu]
    [12 letni ja już wie, że jak dorośnie, to też chce zostać listonoszem]
    [W przyszłości, Neo walczący z Agentem Smithem approves]
    [A gdzieś ktoś wziął pieniądze za napisanie tej sceny]
    Fite me!
    Najgorsze w tym jest to, że książka ma porównywalne dawki patosu, ale tam się to czyta jako wizję Wielkiego Idealisty, Który Marzenie Ma i stanowi trybik w wielkiej machinie Społeczeństwa Jutra, Które Może Być Lepsze Niż Społeczeństwo Dziś – w filmie z tego wychodzi Nacjonalistyczne Wywijanie Gwieździstym Sztandarem w wykonaniu Jedynego Człowieka, Który Może Tego Dokonać.
    Jak można było to tak spierdolić? No jak?
    A najgorsze, że potrafię to na wyrywki cytować
    A jeszcze gorsze, że obiecana adaptacja anime książki never ever, bo covid.

    Przepraszam, musiałem to z siebie wyrzucić, a nie było gdzie i na kogo

    Co do tłumaczenia „Kantyku…” – zależy co się lubi. Jedno ma przypisy od tłumacza dla całej masy łaciny, która w tym występuje, drugie wychodzi z założenia, że przecież każdy zna łacinę, więc po co robić przypisy. To bez przypisów ma za to jakoś tak bardziej spójną składnie i mniej śmierdzi anglicyzmami.
    Co do „Jestem legendą”, to przeżywam szok, bo (a) okazuje się, że istnieje polskie wydanie i to (b) sprzed 2008 oraz (c) ma tak przekomiczną okładkę. No i znów czytam opis filmu, a nie książki. Plus Cartman jest (grubym) sąsiadem, który woła co noc „COME OUT, NEVILLE!”, zawsze w capsie. Jedyna książka, przy której się popłakałem.
    Co do „Ostatniego brzegu” – wersja z Armandem Assante z 2000 jest świetna. Bez problemu daje radę przenieść fabułę z przaśnych lat 50tych do nieco mniej przaśnej współczesności, co, biorąc pod uwagę materiał wyjściowy, łatwe nie jest.

    • Cadab pisze:

      A, no i zapomniałbym:
      Istnieje perfekcyjna adaptacja „Jestem legendą”, z roku 2007. Wybitnie polecam


      Will Smith chciałby zagrać w czymś tak dobrze oddającym klimat tej książki.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s