Przeczytane w maju 2015: Remarque, Cook, Zelazny, Williams

IMG_2054W tym miesiącu udało mi się uporać z sześcioma książkami, przy czym ostatnią z nich pokonałem dosłownie na kilka minut przed północą i pierwszym czerwca. Daje to już wynik 29 tytułów. Tym razem, wyjątkowo przeważała literatura piękna.

Wielkie zwycięstwo nad stosikiem popularnonaukowym, które osiągnąłem w zeszłym miesiącu okazało się niestety płonne. Wizyta w Lublinie, gdzie wzrosła ilość księgarń i antykwariatów zakończyła się bowiem jak zwykle: wpadłem w szał berserkerski, w efekcie czego nie dość, że wyrzucili mnie z Księgarni Naukowej UMCS, to jeszcze kupiłem sześć książek, które potem dźwigałem po całym mieście.

Komiksów znowu nie przeczytałem żadnych i to mimo urlopu. Powodem było Pillars of Eternity, desant rodzinny, który niedługo będzie miał miejsce oraz chęć do nadgonienia bloga, zanim pojawienie się rodziny oraz sezon w pracy mi to skutecznie uniemożliwi.

4b2345c554d72c06b7Faded Steel Heat:

Ocena: 7/10

Tom dziewiąty cyklu o Prywatnym Detektywie Garrecie, a zarazem druga, nie wydana w Polsce część rozpoczyna ostatni „Stosik” z jakim muszę się rozprawić przed operacją „dokupić książek”. Tym razem jest to stosik literatury anglojęzycznej, na którą nawiasem mówiąc składają się głównie właśnie takie, przerwane przez wydawców cykle.

Przenosimy się do Tun Faire, zamieszkanej przez kolekcję post-tolkienowskich ras metropolii atmosferą podobnej do Nowego Orleanu. Wojna z Venegeti, która toczyła się od trzech pokoleń stanowiąc tło poprzednich opowieści skończyła się dwa tomy temu. Do miasta zaczynają więc napływać weterani i zwolnieni ze służby poborowi, by odkryć, że ich miejsca pracy zostały zajęte przez nieludzi. Rośnie między-rasowy resentyment i niechęć. W tym czasie Garret otrzymuje zlecenie rozwikłania tajemnicy kolejnej zbrodni.

Pisałem już kilka razy o zaletach urban fantasy jako gatunku, więc powtarzać się nie ma chyba sensu. Gleen Cook potrafi je zresztą bardzo dobrze wyzyskać. Jego powieść w prawdzie trudno nazwać szczytowym osiągnięciem kryminału (wręcz przeciwnie: kryminałem jest raczej kiepskim i polega głównie na tym, że detektyw chodzi po mieście, przeżywa przygody i w pewnym momencie zwyczajnie obwieszcza, kto zabił), jednak posiada swoją własną atmosferę, stanowiąc przykład rzadko spotykanego w fantasy, psychologicznego i socjologicznego realizmu. Cook, podobnie jak robił to w Czarnej Kompanii sprawnie łączy te wątki z walkami z potworami, czarami i czarnym, sarkastycznym humorem.

Zmienia się też sama atmosfera Tun Faire. Ta staje się ciężka, miasto obecnie nie przypomina już Nowego Orleanu, a zmienia się bardziej na wzór Berlina krótko po I Wojnie Światowej, doświadczającego nagłego wzrostu ruchów prawicowych i walk między socjalistami, a Freikorpsem. Podobna sytuacja zachodzi teraz także na kartach powieści, przy czym w rolę pierwszych wcielają się nieludzie, a w drugich: Zwolennicy Ludzkich Praw.

szczesliwa-godzina-w-piekle-b-iext25399912Szczęśliwa godzina w piekle:

Ocena: 7/10

Kontynuacja cyklu o Bobbym Dolarze. Nasz anioł, by ocalić swoją ukochaną diablicę Cassimirę z rąk innego demona musi nielegalnie udać się do piekła i wmieszać się w tłum potępieńców.

O ile poziom literaci książki jest przyzwoity, a sama akcja trzyma wysoki poziom obfitując w liczne zwroty, to powieść czyta się dość ciężko. Bobby Dollar podejmuje wyprawę niczym Dante w Boskiej Komedii, podróżując przez kolejne kręgi piekieł, wpadając w tarapaty, stając się świadkiem nieszczęść oraz będąc poddawany torturom, szczutym, katowanym i tropionym na niemalże każdym kroku. Kolejne męki jednak dość szybko czytelnikowi obojętnieją niemal tak samo, jak naszemu aniołowi, co chyba nie jest zamiarem autora. Podobnie oddziaływać na niego przestaje też wylewające się z każdego zakątka obrzydlistwo. W efekcie czego akcja niestety momentami się dłuży.

Z drugiej strony jednak przed czytelnikiem i samym Dollorielem odsłaniane są nowe aspekty świata przedstawionego, a intryga rozpoczęta w poprzednim tomie odsłania swoje kolejne aspekty. O ile więc wątek podróży samego bohatera mógłby być może być bardziej interesujący, tak ogólna fabuła nabiera coraz większego rozmachu. Nie zmienia to faktu, że poprzedni tom zwyczajnie bardziej mi się podobał.

dziki-kontynent_okladkaDziki kontynent:

Ocena: 9/10

Mimo, że II wojna światowa skończyła się w maju 1945 nie oznacza to że w magiczny sposób przemoc ucichła, a walki przestano toczyć. Wręcz przeciwnie, jeszcze przez dobre 10 lat trwały krwawe konflikty narodowościowe, narodowi i komunistyczni partyzanci walczyli z rządami swoich krajów, panował bandytyzm i czarny rynek, natomiast ogólna nędza, pleniła się od przedmieść Moskwy po Wyspy Brytyjskie i głód, który dotknął nawet państwa formalnie niezaangażowane w wojnę zmuszały ludzi do najczarniejszych, życiowych wyborów. Dawne ofiary brały rewanż na swych niegdysiejszych katach, których też nie rzadko ominęła kara.

Dziki kontynent opowiada właśnie o tej epoce. W swym wydźwięku jest to książka niemalże postapokaliptyczna, zwłaszcza jeśli spojrzy się na skalę i zasięg opisanych weń zniszczeń. Napisana jest przystępnym językiem oraz łatwa w lekturze, co nie zawsze można powiedzieć o publikacjach historycznych. Jest też dziełem dość kompletnym, autor w prawdzie nie analizuje szczegółowo każdego zagadnienia, wręcz przeciwnie: skupia się wyłącznie na najważniejszych przejawach zjawisk, które ogarnęły cały kontynent (tymi są: Spuścizna Wojny, czyli dokonane przez nią zniszczenia, Odwet, Czystki Etniczne oraz Wojny Domowe, które stoczono w de facto każdym, ważnym państwie kontynentalnej Europy) dzięki czemu udaje mu się utrzymać jasność przekazu i całościowy obraz bez popadania w nadmiar szczegółów.

Mimo to książkę czyta się dość ciężko, po prostu ogrom cierpień, nieszczęść i niesprawiedliwości przytłacza, sprawiając, że człowiek czuje się wręcz brudnym po jej lekturze. Mimo, że lektura wywarła na mnie duże wrażenie cieszę się, że kolejna pozycja historyczna jaką wezmę na tapetę będzie traktować o historii banków i obrotu pieniężnego.

W-cieniu-Bialego-Drzewa-_bn39439W cieniu białego drzewa:

Ocena: 8/10

Czyli analiza literaturoznawcza gatunku fantasy oraz wycieczka przez jego historię.

Prawdę mówiąc nie znam się na literaturoznawstwie ani jego aparacie badawczym, tak więc trudno mi tu wyrokować o jakości książki. Niemniej jednak wydaje mi się, że autor wykonał kawał dobrej i rzetelnej pracy, nie zauważyłem też, by pominął jakieś ważniejsze zagadnienia, z większością jego wniosków potrafię się zgodzić lub przynajmniej dobór argumentów, jakimi posługuje się jest wystarczający, by w moich oczach podeprzeć jego tezy.

Co więcej książka jest daleko bardziej rzetelna i wyczerpująca, niż „Rękopis znaleziony w smoczej jaskini” Sapkowskiego, który do tej pory był dla wielu fanów ideologicznym fundamentem gatunku. Osobiście wątpię jednak, by kiedykolwiek ten ostatni zastąpiła. Po prostu stanowi dzieło zbyt hermetyczne.

Metoda pracy autora polega głównie na analizie poszczególnych, wspólnych motywów i tematów występujących w twórczości różnych, uznanych za ważne autorów fantasy oraz momenty, w których wchodzą oni między sobą w dyskusję. Autor nie skupia się tylko na pisarzach najpopularniejszych, często wyławia też tych mniej ważnych i znanych, a nawet wpływające na ich twórczość wydarzenia pozaliterackie. Nieco przerażającą refleksją dla mnie był niestety fakt, że nie wymienia on ani jednego nazwiska, z którego twórczością bym się nie zetknął. Brakuje natomiast moim zdaniem wśród omawianych autorów Jacka Vance, jednego z ważniejszych pisarzy Science Fiction i Fantasy swoich czasów.

Osobiście zastanawiałbym się też nad zasadnością stwierdzenia o śmierci fantasy jako gatunku. Owszem, obecnie faktycznie widać odwrót od tego rodzaju twórczości, ale chyba trochę za wcześnie jest formułować tak kategoryczne sądy. Koniec końców domniemana śmierć może być tylko zadyszką lub przejściową modą. Wymarłe zdawałoby się wraz z latami 30-tymi Fantasy wróciło już przecież raz do życia w latach 50-tych wraz ze wznowieniem Conanów.

Niemniej jednak dużo się z tej książki nauczyłem.

stwory_swiatla_i_ciemnosci_0_bStwory światła i ciemności:

Ocena: 6/10

Dziwna książka… Nie jestem pewien, czy wynika to z niedostatków tłumaczenia, stylu autora, czy też zbyt skrótowego potraktowania fabuły i nadmiernej zwięzłości, ale lektura tego utworu jest… No właśnie dziwna… Trochę trudno zrozumieć o co dokładnie w nim chodzi…

Fabuła opowiada o egipskich bogach walczących o poszerzenie i utrzymanie swej władzy nad wszechświatem. Podobnie jak „Pan Światła” osadzona jest w charakterystycznym uniwersum techno-fantasy (obecnie modne jest mówić „science-fantasy”, ale gdzie tu do diabła jest „science”?), a nadprzyrodzone moce równie dobrze mogą być wytworami nadludzko rozwiniętej technologii jak i umiejętnościami magicznymi. Powieść opowiada natomiast o spiskach i podstępach Anubisa i Ozyrysa, oraz o tym, jak spiskowcy sami sobie gotują nieprzyjemny los.

Fabuła ta jednak nie jest przedstawiana w pięknej formie, a wręcz przeciwnie, utwór wygląda na napisany niechlujnie. Autor momentami usiłuje być śmieszny i dodawać scenki o komicznym wydźwięku, lecz niestety nie zawsze mu to należycie wychodzi.

Szkoda, bo lubię książki Zelaznego.

na-zachodzie-bez-zmian-b-iext3000967Na zachodzie bez zmian

Ocena: 10/10

Wiecie co? Po raz pierwszy zdarzyło mi się, żebym się w trakcie lektury książki zdenerwował… I to nie na autora, bowiem książka tylko umocniła moje poglądy, ale właśnie dlatego, że znalazły one mocne potwierdzenie. Nie dziwię się, że po swoim dojściu do władzy naziści palili tą książkę, a autora pozbawili obywatelstwa. Gdy do władzy dojdą jacyś inni wojenni podżegacze książki Remarque znowu będą palone.

Na Zachodzie Bez Zmian to silnie pacyfistyczna powieść, w zasadzie nie posiadająca ciągłej fabuły, stanowiąca raczej zlepek scen umieszczonych w chronologicznym ciągu, bez splatającej je intrygi. Opowiadają one o frontowej codzienności młodego żołnierza, który, jak dowiadujemy się z jego opowieści zaciągnął się do walki na skutek młodzieńczego idealizmu, wraz z całą klasą podburzony przez nauczyciela.

Książka nie próbuje nas jednak skłaniać do litości, czy wykazania empatii wobec bohatera, ani nawet na siłę zmuszać do sympatyzowania z nim. Nie próbuje nas też przekonywać do okropieństw wojny, pokazując przemianę tego biedaka z niedoświadczonego młodzieńca w maszynę do zabijania; Remarque nie chwyta się żadnego z tych ogranych, tandetnych chwytów.

Przeciwnie, bohatera praktycznie nie znamy inaczej, niż jako żołnierza, także jego postawa moralna jest trudna do podważenia: to człowiek skupiony praktycznie rzecz biorąc wyłącznie na przeżyciu (co prawdopodobnie dla nas, pokolenia obeznanego z założeniami surwiwalu jest mniej szokujące niż dla ludzi dwudziestolecia międzywojennego), nieznający innego życia niż wojna, człowiek, z którego front nie tyle zrobił mordercę, co drobnego złodzieja i kombinatora… Biorąc pod uwagę fakt, że powieść jest boleśnie realistyczna, choć bez popadania w skrajny naturalizm jej siła oddziaływania jest bardzo duża.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki, Przeczytane i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „Przeczytane w maju 2015: Remarque, Cook, Zelazny, Williams

  1. Nika pisze:

    Jeszcze nie zdążyłam przeczytać pierwszej części cyklu o Bobbym Dolarze, a już się dowiaduje, że drugi tom jest kiepski ;/ No i po planach czytelniczych.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s