Better Call Saul sezon 1 – recenzja:

better1Wpis ten dedykuje Dąbiemu, jako inspirację na nową drogę życia. Gratulacje zdanych egzaminów i złożenia przysięgi. Teraz obejrzyj serial i będziesz wiedział, co dalej robić!

Better Call Saul jest serialem, którego emisję rozpoczęto w sezonie zimowo-wiosennym tego roku. Początkowo trochę bałem się go oglądać, bowiem stanowić miał on spin-off absolutnie fenomenalnego Breaking Bad, a jak wiadomo odgrzewane kotlety nie smakują tak samo. Szybko jednak okazało się, że moje lęki są bezpodstawne.

Serial traktuje o jednej z najbardziej charakterystycznych postaci drugoplanowych Breaking Bad: skorumpowanym prawniku Saulu Goodmanie i stanowić ma opowieść o jego drodze do „chwały”. Oraz owej „chwały” utracie, gdyż już pierwsze sceny nie pozostawiają wątpliwości co do jego tematyki. Przenoszą nas one w czasie na okres po zakończeniu Breaking Bad. Widzimy w niej głównego bohatera, już nie przebojowego cwaniaka zdolnego z każdej sytuacji wybrnąć dzięki gładkości języka, a zaszczutego, bojącego się swojego cienia sprzedawcę pieczywa. Jest to upadek na miarę Waltera White, genialnego chemika, który swej kariery o mało nie skończył na stacji benzynowej. Tym bardziej, że jedynym pocieszeniem dla tego człowieka są kasety wideo z reklamami własnej kancelarii oglądane w najgłębszej tajemnicy.

Sceny te mijają jednak bardzo szybko i ponownie dokonujemy skoku w czasie, by przenieść się sześć lat wstecz. Wówczas to poznajemy kolejną twarz tego samego człowieka: Jimmiego McGilla, pozbawionego uznania prawnika opiekującego się chorym (to musicie zobaczyć) bratem, któremu los nieustannie rzuca kłody pod nogi.

Drugim, ważnym bohaterem, jakiego spotkamy będzie kolejna drugoplanowa i popularna postać z Breaking Bad: płatny zabójca Mike. Trzecim starym znajomym jest, na razie niezbyt eksploatowany, brutalny boss narkotykowy Tuco, jeden z najbardziej pominiętych bohaterów poprzednika. Ten ostatni jak na razie wystąpił tylko w jednym odcinku (ale za to w jakim!), niemniej jednak twarze członków jego gangu co jakiś czas powracają, tak więc można spodziewać się, że poświęcone zostanie im więcej miejsca.

Fabuła, akcja i rozwój postaci:

better6Better Call Saul nie jest typowym serialem prawniczym, podobnie jak Breaking Bad nie było typowym serialem kryminalnym. Trudno powiedzieć, czy jest moralitetem takim, jak jego wielki poprzednik. Osobiście uważam, że zwyczajnie jest jeszcze za wcześnie, by wyciągać wnioski. Najatrakcyjniejszą rzeczą w serii są bowiem relacje postaci między sobą, z otaczającym je światem oraz tych relacji rozwój. Tymczasem na to potrzeba czasu.

Powiem uczciwie: po dwóch pierwszych, fenomenalnych i wręcz brawurowych odcinkach byłem rozczarowany odcinkiem trzecim, który był równie brawurowy jak dwa poprzednie. Miałem wrażenie, że serial zatracił obyczajowo-psychologiczny charakter poprzednika i ucieka w tanią sensację. Pogodziłem się z tym, gdy nadszedł odcinek czwarty, piąty i szósty, które znacząco pogłębiły naszą wiedzę o Saulu Goodmanie i jego przeszłości. Widać po nich, że nasz bohater jest zupełnie innym człowiekiem, niż Walter White i że tym razem nie będzie to opowieść o ześlizgiwaniu się ku dnu piekieł.

Otóż: o ile Walter, mimo, że niedoceniany znał zawsze swą wartość. Był też małym, chciwym egoistą i tak naprawdę to właśnie ta pycha, samozadowolenie, frustracja i podświadoma chęć odegrania się na świecie, w połączeniu z pogardą dla innych zmieniły go w potwora, tak Jimmy McGill to człowiek, który urodził się z jednym tylko talentem: robieniem ludzi w bambuko. Nie jest to dar, który w normalnie działającym społeczeństwie byłby szczególnie ceniony. I tak naprawdę Jimmy jeśli chce być kimkolwiek i wykorzystać swoje wrodzone inklinacje musi robić to po ciemnej stronie.

Jeszcze inaczej sytuacja wygląda z Mike’m, bo to właśnie nasz milczący brzydal jest największą gwiazdą Better Call Saul. W nowej serii dostaje kilka swoich najlepszych scen, a jego tło i osobowość zostają naprawdę rozbudowane. Mike również (a może przede wszystkim) nie znalazł się po ciemnej stronie mocy przypadkowo. Przeciwnie, w jego przypadku był to świadomy wybór, po prostu kolejny krok w karierze. Bardzo ciekawej karierze: skorumpowany policjant, morderca, a wreszcie zawodowy hitman. Dokładnie to, co pasuje do jego osobowości.

Nowe twarze:

btter5Oczywiście spin-off nie mógłby powstać bez innych postaci. Także i tutaj otrzymujemy całą masę takowych, pokazujących powiązania Saula. Ich plejadę otwiera Chuck McGill, ukochany i ekscentryczny brat głównego bohatera. Ten niezwykle uzdolniony prawnik pojawia się początkowo w bardzo niesprzyjających dla niego okolicznościach, stanowiąc niemalże postać komediową. Z czasem jego osobowość nabiera coraz większej głębi. Na rozbudowanie tej postaci czekam najbardziej. Kim naprawdę jest Chuck? Człowiekiem z problemami? Obłudnym knujem? Retardynem? Powodem z którego Jimmy McGill zmienił nazwisko?

Jego kolega z pracy Howard Hamlin, początkowo przedstawiony jako typowy, niesympatyczny prezio istniejący w opowieści tylko po to, by dręczyć głównego bohatera z czasem również zostaje rozwinięty. W ostatnich odcinkach pokazuje również ludzką twarz. Wygląda też bardziej na pragmatycznego, cierpliwego biznesmena, który chyba będzie miał więcej do powiedzenia w opowieści.

Umiarkowanie atrakcyjnie wypada natomiast Kimberly Wexler, która wychodzi na główną kobietę do bicia opowieści. W odróżnieniu od skrajnie irytującej i egocentrycznej Skyler White (udusiłbym i rozpuścił w kwasie), która zajmowała się głównie stopowaniem głównego bohatera (i co z tego, że miała rację?), przez co stała się bardzo słabym punktem Breaking Bad tym razem mamy do czynienia z osobą zmuszoną, by wybierać między przyjaźnią, a karierą. Kolejna postać, która może bardzo pięknie się rozwinąć.

better3Natomiast bohaterką, która wbrew pozorom jest dużo mniej ciekawa jest synowa Mike. To pragmatyczna, zdeterminowana kobieta, z gatunku tych, które robią co trzeba, nie wychylają się i nie zadają zbędnych pytań. To dobry materiał na sekretarkę, ale niekoniecznie na ciekawą postać (no chyba, że zacznie zachowywać się out of charakter lub odwali jej w chciwość jak Walterowi), choć stanowi atrakcyjny kontrast dla Skyler White: kobiety, która nie akceptowała tego, co robi jej mąż.

Najbardziej natomiast intrygują mnie dwie postacie drugoplanowe: Weterynarz oraz narajony przez niego handlarz narkotykami. Z jednej strony Vince Gilligan jest zbyt utalentowanym reżyserem, by bez powodu wprowadzić nowych członków obsady. Z drugiej: są oni zbyt podobni rolami do starego Saula i Waltera, by można było to długo tolerować. Jestem niemalże pewien, że mają jeszcze jakiś akt do odegrania w tej opowieści.

Realizacja:

better2Better Call Saul, podobnie jak większość seriali posiada stosunkowo niewielki budżet, nie jest więc w stanie olśnić widza porażającymi efektami specjalnymi i grafiką komputerową, jak filmy pełnometrażowe sprawiającą, że oczy z wrażenia wypadną mu z orbit. Mimo to, a może właśnie dlatego, że sytuacja ich do tego zmusza twórcy potrafią wydobyć z niego bardzo dużo, skupiając się na tradycyjnych technikach.

Potęga serialu leży na dwóch filarach. Pierwszym jest praca kamery. Seria, podobnie jak Breaking Bad polega na krótkich najazdach i równie krótkich, przemyślanych ujęciach oraz filmowaniu pod różnym kontem.

Drugim: zdolni aktorzy, częstokroć rekrutowani z pośród obsady seriali komediowych i obyczajowych, a nie akcji, zdolni wyrazić emocje bohaterów oraz ukazać różne aspekty ich osobowości. Jest to konieczne, ponieważ reżyser i autorzy scenariusza zgrabnie lawirują między dramatem, a śmiesznością, tragedią i komedią, brawurą godną najlepszego kina akcji oraz obrzydliwością.

Czy można oglądać bez Breaking Bad?

better4Zanim przejdę do podsumowania tego tekstu zajmę się kwestią, która nurtuje większość czytelników i często pojawia się w komentarzach. Czy przygody Saula można oglądać bez znajomości Breaking Bad?

Otóż: moim zdaniem są to dwie, zupełnie od siebie różne opowieści, traktujące o dwóch różnych ludziach, którzy znali się przez bardzo krótki wycinek czasu. I to nie był akurat ten wycinek, w którym toczy się akcja Better Call Saul. Ani Walter White, ani Jessie Pinkman nie wiedzieli nawet o tym epizodzie z życia swoich kolegów.

Jeśli natomiast chodzi o pozostałe postacie, to faktycznie przez pierwsze dwa odcinki oglądanie Breaking Bad pomaga. Wynika to z tego, że Vince Gilligan bardzo wyraźnie pracuje nad tym, by przekonać widzów swojego starego serialu do nowego dzieła. Tak więc w pierwszych kilku odcinkach otrzymujemy kilka, niezbyt istotnych scen, w których stare postacie wracają, a obeznany z wielkim poprzednikiem widz podskakuje i krzyczy: „O! Mike! Będzie się działo!” lub „Jezu Chryste, to Tuco! Będzie się działo więcej!” Opowieść cały czas jednak jedzie własnym, konsekwentnie wytyczonym torem, w rezultacie nie sądzę, by ktokolwiek, kto nie wdział Breaking Bad zauważył, że w scenach tych jest coś więcej, niż tylko wprowadzenie nowych bohaterów.

Podsumowanie:

better7Better Call Saul jest dopiero początkiem dłuższej opowieści, którą prawdopodobnie będziemy śledzić jeszcze przez wiele sezonów. Na tym etapie trudno jeszcze powiedzieć, co tak naprawdę się widziało, a serial postawił o wiele więcej zagadek, niż udzielił odpowiedzi. Nie zmienia to faktu, że podobało mi się to, co widziałem.

I że chcę więcej.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Filmy, Seriale, Telewizja. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s